Białostocka prokuratura okręgowa zarzuciła samorządowcowi, że działka została sprzedana znacznie poniżej jej rzeczywistej wartości, bez stosownego zabezpieczenia interesu gminy poprzez zapis w umowie o terminie, w którym na działce ma stanąć zakład produkcyjny. Chodzi o zabudowaną działkę o powierzchni ponad 4,5 hektara. W 2004 roku została sprzedana za 30 tys. zł, podczas gdy według ustaleń CBA - była warta ponad 268 tys. zł. Dlatego przyjęto w zarzucie, że gmina poniosła szkodę majątkową stanowiącą różnicę tych kwot. Według prokuratury burmistrz zobowiązał się w imieniu gminy do sprzedaży tej nieruchomości za sumę 30 tys. zł, a następnie zbył ją za taką sumę - jednak bez zobowiązania, że nabywająca ją spółka zbuduje tam i uruchomi zakład produkcyjny zatrudniający ok. 500 osób. We wcześniejszych ogłoszeniach przetargowych takie zobowiązanie było jednym z warunków. Burmistrz Siemiatycz Zbigniew R. nie przyznaje się do zarzutu. Tłumaczy, że o sprzedaży nie decydował sam, ale rada miejska. Chodziło o stworzenie nowych miejsc pracy i zatrzymanie w mieście młodych ludzi. Zaznaczył, że dwa przetargi nie przyniosły rozstrzygnięcia, dlatego do umowy doszło w wyniku rokowań z oferentem, spółką z Narwi. Jak mówił oskarżony samorządowiec, choć w umowie nie znalazł się zapis o terminie inwestycji, to właściciel firmy z Narwi publicznie o tym zapewniał, są na to m.in. zapisy z przebiegu sesji rady. Kilka miesięcy temu spółka z Narwi rozpoczęła prace adaptacyjne budynku na zakupionej działce i przygotowywanie dokumentacji pod inwestycję. Według burmistrza R., w przyszłym miesiącu ma dojść do wmurowania kamienia węgielnego pod budowę zakładu.