Pożar zauważono rano. Obejmował ok. 100-150 metrów kwadratowych powierzchni - całe składowisko ma ok. hektara powierzchni, a śmieci ułożone są na wysokości ok. 7 metrów. W akcji uczestniczyło dziewięć zastępów straży pożarnej; konieczne było użycie ciężkiego sprzętu, straż korzystała też z kamer termowizyjnych, by precyzyjnie odnaleźć miejsca z najwyższą temperaturą. Worki były rozrywane, a śmieci przelewane wodą, następnie przewożone w inne miejsce, gdzie dodatkowo były dogaszane i przesypywane żwirem. Wczesnym popołudniem pożar ugaszono, ale strażacy monitorowali wysypisko, by nie doszło do ponownego pojawienia się ognia. Wysypisko w Karczach prowadzone jest przez Zakład Zagospodarowania Opadów "Euro Sokółka" spółka z o.o. Część udziałów w tej spółce ma samorząd Sokółki. Jak powiedział we wtorek burmistrz miasta Stanisław Małachwiej, obecnie magazynowanych jest tam ponad 100 tys. ton śmieci. Jak wytłumaczył Małachwiej, na razie na wysypisku nie jest możliwe przetwarzanie śmieci, dlatego są one tam jedynie tymczasowo magazynowane. Dodał, że najpierw są sortowane, prasowane, a później foliowane i przewożone na składowisko odpadów w Studziankach koło Białegostoku, gdzie mają być przetwarzane. W lutym doszło do podobnego pożaru właśnie w Studziankach, gdzie jest składowisko sprasowanych odpadów przy budowanym Centrum Innowacyjnej Gospodarki Odpadami spółki Czyścioch z Białegostoku. Przez ponad tydzień strażacy walczyli tam z pożarem. Udało się go ugasić dopiero po zasypaniu składowiska żwirem. Sprawą pożaru zajmuje się prokuratura z zawiadomienia władz spółki Czyścioch. W ocenie biegłych w Studziankach doszło bowiem do umyślnego podpalenia.