Dzięki sprzyjającej, słonecznej pogodzie przy kościele zgromadziło się kilkuset wiernych. Według osób, które co roku przyjeżdżają do Choroszczy, było ich znacznie więcej niż przed rokiem, co świadczy o coraz większej popularności tego wydarzenia. Msza polowa w intencji zwierząt to zapoczątkowany w Choroszczy kilka lat temu zwyczaj związany z przypadającym 4 października dniem św. Franciszka z Asyżu - patrona ekologów. Tego dnia obchodzony jest również Światowy Dzień Zwierząt. W tym roku najwięcej było psów (co najmniej kilkunastu ras, w tym wiele szczeniaków), kotów oraz koni wierzchowych i zaprzęgowych. Pupile mniejszych rozmiarów: chomiki, świnki morskie, króliki czy żółwie, przyniesione zostały w kartonach, szklanych kulach oraz klatkach. Najbardziej oryginalnym zwierzęciem była złota rybka, trzymana przez dziecko w worku. Zwyczaj kultywowany w Choroszczy ma uwrażliwiać ludzi na potrzeby zwierząt i pokazywać, że należy je szanować i opiekować się nimi. Ksiądz Tomasz Oświeciński z parafii p.w. Jana Chrzciciela i Szczepana Męczennika w Choroszczy podkreślał w homilii znaczenie zwierząt w życiu człowieka. Przypomniał, że św. Franciszek z Asyżu nazywał zwierzęta "braćmi mniejszymi". Przyznał, że dziś często słyszy się o głodzeniu i maltretowaniu zwierząt. - Zwierzę to nie jest pluszowa zabawka, która jest miła, fajna i przyjemna, kiedy jest mała, a kiedy urośnie, zestarzeje się, jest niepotrzebna. W schroniskach dla zwierząt przebywa wiele piesków i kotków, które są potrzebne, gdy są małe i piękne, a potem stają się zawadą - mówił ks. Oświeciński. Dodał, że człowiek, który kocha zwierzęta jest wrażliwy także na biedę ludzką. - Dziecko, które ma chomika, pieska, czy kotka, które się tym zwierzęciem opiekuje, wyrabia w sobie dobre cechy: obowiązkowość, troskliwość i wrażliwe serce - mówił. Podkreślił, że dziecko, którego jedynym zwierzęciem jest mysz od komputera, "chyba nie będzie takie wrażliwe". Uroczystość zakończyło błogosławieństwo zwierząt, potem dokonano symbolicznego wypuszczenia gołębi.