Jak poinformowała w niedzielę podlaska policja, to jedna z największych i najnowocześniejszych bimbrowni, zlikwidowanych przez nią w ostatnim czasie. Ukryta była w lesie niedaleko miejscowości Przechody. 32-letni mężczyzna, mieszkaniec okolic Michałowa, zbudował tam dwie kompletne linie do wytwarzania alkoholu, zespolone z trzema chłodnicami, co miało znacznie przyspieszać produkcję. Jak opisuje rzecznik prasowy podlaskiej policji Andrzej Baranowski, żeby zminimalizować ryzyko zdemaskowania wytwórni przez unoszący się nad nią dym, w urządzeniu oprócz typowego paleniska, do podgrzewania używanych było też osiem butli gazowych. Zabezpieczono 6 tys. litrów zacieru, w pięciu - obłożonych styropianem - metalowych skrzyniach, które w sumie mogły pomieścić 10 tysięcy litrów półproduktu. Jak ocenia policja, mogło z tego powstać nawet 2 tysiące litrów gotowego alkoholu o stężeniu około 50 proc. Policjanci, którzy widzieli już niejedną bimbrownię mówią, że producent szedł "z duchem czasu". Aby usprawnić proces, wykopał też studnię głębinową z dwiema motopompami do czerpania wody niezbędnej do produkcji i przepompowywania zacieru. W baraku w środku lasu trzymał zaś zapas produktów, w tym ponad 2 tony mąki i drożdże. Miał też kilka metrów sześć. drewna, jak się okazało - kradzionego. Teren Puszczy Knyszyńskiej to w województwie podlaskim najpopularniejsze miejsce lokalizacji leśnych bimbrowni. Tradycja tego procederu sięga w regionie nawet czasów carskich. Bimbrownie są lokalizowane w trudno dostępnym terenie, w pobliżu ujęć wodnych, często z dala od zamieszkanych miejsc. Podlaskie znane jest z bimbru do tego stopnia, że w ubiegłym roku grupa białostoczan zgłosiła pomysł powołania stowarzyszenia, które miałoby się zająć zorganizowaniem muzeum bimbrownictwa. W białostockim Muzeum Wsi można od roku oglądać leśną bimbrownię, zbudowaną z części zarekwirowanych przez policję podczas akcji przeciwko bimbrownikom.