Pierwszy pożar wybuchł u sąsiadów, kolejnych pięć - w gospodarstwie rodziny, z którą mieszkał. Mężczyźnie grozi do dziesięciu lat więzienia. Na wniosek prokuratury, sąd aresztował podpalacza na trzy miesiące - poinformowała w sobotę policja. Pierwszy pożar, jak się potem okazało pierwszy z serii, wybuchł w Krasnej Wsi koło Bielska Podlaskiego w czerwcu. Spłonęła wówczas stodoła. Potem, w różnych odstępach czasu, ogień wybuchał jeszcze pięć razy. Te pożary miały miejsce w jednym gospodarstwie. - Ogień trawił stodoły, maszyny rolnicze i płody rolne. Okoliczności zdarzeń wskazywały na umyślne działanie kogoś z miejscowej społeczności - powiedział Andrzej Baranowski z zespołu prasowego podlaskiej policji. Mieszkańcy wsi byli przerażeni, od początku przypuszczali, że są to celowe podpalenia. Została powołana specjalna grupa policyjna do ustalenia sprawcy lub sprawców. W środę funkcjonariusze zatrzymali 20-latka podejrzewanego o podpalenia. Okazało się, że to pasierb rodziny, w której gospodarstwie wybuchły prawie wszystkie pożary. Mężczyzna mieszkał razem z nimi. Policja i prokuratura ustalają motywy działania sprawcy. Na razie jego tłumaczenia nie są do końca jasne. - Jak wyjaśniał policjantom, robił to, aby sąsiedzi przestali zazdrościć jemu i domownikom, że się im tak dobrze powodzi - powiedział Baranowski.