Kary 25 lat więzienia chciała prokuratura, obrona wnioskowała o uniewinnienie. Zgodnie z wnioskiem pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych, skazany ma też zapłacić piątce dzieci zmarłego łącznie 100 tys. zł zadośćuczynienia i pokryć ich wydatki procesowe. Wyrok nie jest prawomocny. Do zbrodni doszło w lipcu ubiegłego roku. Według ustaleń śledztwa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku, oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim; dokonał zabójstwa w ten sposób, że najpierw uderzył ofiarę butelką w głowę, powalając mężczyznę na ziemię, potem kopał go i bił pięściami po całym ciele (w tym po głowie), a potem jeszcze zdarł z niego ubranie i zadawał kolejne ciosy m.in. rozbitą butelką, okaleczając ciało. Sprawca miał konflikt z ofiarą Zakrwawione zwłoki znaleźli przechodnie, które znajdowały się w krzakach przy sklepie w Dziadkowicach. Policja zatrzymała początkowo czterech mężczyzn, wśród nich obecnego oskarżonego 42-latka. Według ustaleń śledczych, był on skonfliktowany z ofiarą i to mogło być motywem zbrodni; kilka lat wcześniej był skazany za kradzież z włamaniem na jego szkodę. Zatrzymani byli w grupie mężczyzn, która niedaleko sklepu piła alkohol i to tam doszło do kłótni zakończonej zabójstwem. Oskarżonemu groziło dożywocie, od zatrzymania jest tymczasowo aresztowany. Do zarzutów ostatecznie nie przyznał się, choć w pierwszych wyjaśnieniach to zrobił, ale twierdził, że został wtedy do tego przymuszony przez policję. Biegła nie spotkała się wcześniej z taką ilością obrażeń W sentencji wyroku sąd długo wymieniał obrażenia, których doznała ofiara. - Praktykująca od wielu lat biegła z zakresu medycyny sądowej opiniowała, że nie spotkała się z taką ilością obrażeń - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Cilulko. Było to 75 ran ciętych, kilkanaście tłuczonych, 93 siniaki i ponad pół tysiąca otarć naskórka. Sędzia zwracał uwagę, że do końca nie wiadomo, jaka była motywacja takich działań. Kluczowe dla ustalenia winy były zeznania bezpośredniego świadka, który wskazał sprawcę i sposób zadawania ciosów. Sąd ocenił, że informacje, które ten mężczyzna podał, nie były przez niego zasłyszane od innych osób, a mówił on o tym, czego był naocznym świadkiem. Sędzia Cilulko wyjaśniał, jakie znaczenie miały też wyjaśnienia złożone przez oskarżonego w pierwszej fazie śledztwa. - Przyznał się on wtedy do zabójstwa i to nie była tylko słowna deklaracja, ale połączona ze złożeniem obszernych wyjaśnień, w których opisał, co zrobił, z jakiego powodu zaatakował i w jaki sposób - powiedział sędzia. Sąd wykluczył wymuszanie wyjaśnień przez policję Sąd ocenił, iż nie ma mowy o wymuszaniu tych wyjaśnień przez policjantów; przypomniał że oskarżony w prokuraturze i przed sądem, gdy ten decydował o aresztowaniu, swoje wyjaśnienia podtrzymywał. O biciu i straszeniu mówił dopiero w trakcie procesu.Nawiązując do bogatej karty karnej oskarżonego sędzia Cilulko mówił, że wyłania się z tych danych obraz "postępującej społecznej degradacji", a popełniane przestępstwa są coraz poważniejsze. Pierwszy wyrok skazujący jest sprzed 4 lat, a dotyczył kradzieży kilkuset złotych od znajomej. Potem dochodzi do kradzieży z włamaniem (na szkodę ofiary zabójstwa, którym się sąd zajmował), a rok później 42-latek podpala własne zabudowania; pożar zagrażał sąsiadom, do tego dochodzą groźby wobec sąsiadki. Następnego dnia po wyjściu tego mężczyzny z aresztu, dochodzi do zabójstwa. "Alkohol nie jest żadnym usprawiedliwieniem" Sędzia zwracał uwagę na uzależnienie oskarżonego od alkoholu, zaznaczając, że nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie popełnionych przez niego przestępstw. Kara 25 lat więzienia jest odpowiednia, adekwatna do wagi i okoliczności czynu - uznał sąd. Zwracał uwagę m.in. na konieczność ochrony innych ludzi przed kolejnymi przestępstwami oskarżonego. Sędzia Cilulko zaznaczył, że to kara, która - z jednej strony - ma charakter eliminacyjny, ale z drugiej "nie odbiera oskarżonemu szansy powrotu do społeczeństwa", choć ewentualna resocjalizacja może zająć lata.- Każdy musi być świadomy tego, że postępując tak, jak oskarżony, brutalnie pozbawiając życia innego człowieka, na wiele lat trafi do więzienia - mówił.