Protestujące od dwóch tygodni pielęgniarki mogą zwracać się do zastępcy dyrektora, ale tylko przez miesiąc, bo z końcem listopada również on kończy swoją pracę w szpitalu. Pielęgniarki staną wówczas przed poważnym dylematem, bo dyrekcji szpitala, z którą weszły w spór zbiorowy, po prostu nie będzie. Teoretycznie, walcząc o większe pieniądze, mogłyby swoje postulaty skierować do głównej księgowej szpitala, ale tu również pojawia się ten sam problem, bo i księgowa odchodzi z pracy. Zdezorientowane pielęgniarki zastanawiają się więc nad zawieszeniem strajku, bo tak naprawdę nie wiedzą z kim mają rozmawiać na temat swoich podwyżek.