Kradzieże miały miejsce w białostockim szpitalu zakaźnym. Wartościowe przedmioty i pieniądze znikały z toreb, szafek i ubrań. Jak powiedział w piątek Tomasz Krupa z białostockiej policji, pierwszą informację o kradzieżach przekazali pracownicy szpitala. Ktoś widział nawet mężczyznę uciekającego z jednego z oddziałów. Najbardziej jednak pomógł policji sygnał od osoby, która od swego znajomego przebywającego w tym właśnie szpitalu otrzymała na przechowanie torbę z prośbą, że znajomy odbierze ją za dwa tygodnie. Okazało się, że w środku są m.in. telefony komórkowe i portfele. Policja szybko ustaliła, kto jest złodziejem i zatrzymała 51-latka podczas wypisu ze szpitala. - Amatora cudzej własności nie wzruszył nawet jeden z sms-ów przesłanych przez męża okradzionej kobiety, w którym prosił o oddanie telefonu bo potrzebny jest kontakt z ciężko chorą osobą - dodał Krupa.