Śledztwo dotyczyło badań klinicznych leków na schizofrenię, na podstawie kontraktu zawartego przez szpital z firmą farmaceutyczną. Według prokuratury, przestępstwo polegało na tym, że wraz z testowanym lekiem podawano pacjentom także inne, zabronione w tej sytuacji. Oskarżeni wprowadzili tym samym w błąd firmę, bowiem wyniki badań klinicznych nowego leku nie były wiarygodne. Wartość kontraktu z dostawcą leku wyniosła 369 tys. zł, z czego część stanowiła wynagrodzenie lekarzy, a część - pieniądze dla szpitala. Oszukana firma farmaceutyczna występuje w procesie jako oskarżyciel posiłkowy i domaga się naprawienia szkody. Śledztwo w tej sprawie prowadziła olsztyńska prokuratura. Oskarżeni nie przyznają się do postawionych im zarzutów. W czwartek przed sądem odmówili składania wyjaśnień na tym etapie procesu. Nieprawidłowości wyszły na jaw w czasie kontroli wykonania umowy przez przedstawicieli firmy farmaceutycznej. Jak mówiła kobieta, która zajmowała się tam monitoringiem badań klinicznych, w czasie rutynowej wizyty sprawdzała dokumentację i wtedy okazało się, że wśród dokumentów jest karta zleceń lekarskich, która - jak się okazało - zawierała leki zabronione przy testowaniu leków tej firmy farmaceutycznej. Potem, jak mówiła świadek, przedstawiciele tej firmy dostali od dyrektora szpitala w Choroszczy kolejne karty stosowanych leków i okazało się, że są różne od tych, które widzieli w międzyczasie na oddziale. Sytuacja doprowadziła do kolejnej kontroli, a następnie do audytu zagranicznych audytorów. Zarzuty postawione w tym procesie dotyczą też tego, że do NFZ przedkładano dokumentację, by uzyskać rozliczenie świadczeń zdrowotnych, gdy szpital brał za to równolegle pieniądze od firm farmaceutycznych. Jak ustaliła prokuratura, NFZ wypłacił w ten sposób nienależnie 76 tys. zł. Według prokuratury, nie tylko obecny dyrektor działał w ten sposób na szkodę NFZ, ale także jego poprzednik. Ten doprowadził do nienależnego wypłacenia przez NFZ szpitalowi kwoty 45 tys. zł. Jednak ze względu na stan zdrowia poprzedni dyrektor nie może brać udziału w postępowaniu. Oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy, w śledztwie prokuratura stosowała wobec nich poręczenia majątkowe od 10 do 30 tys. zł. W sumie do przesłuchania jest kilkudziesięciu świadków, wśród nich pacjenci z dolegliwościami psychicznymi. Obrońcy oskarżonych złożyli wnioski o wyłączenie jawności całego procesu właśnie ze względu na interes tych osób. Sąd nie zgodził się na utajnienie całego procesu, ale nie wykluczył, że tajne będą zeznania tych świadków. Zanim proces się rozpoczął, sąd odrzucił też wniosek obrońców o umorzenie sprawy, lub zwrot akt prokuraturze do uzupełnienia.