Sąd Okręgowy w Białymstoku, przed którym od miesiąca trwa proces w tej sprawie, rozpoczął w środę przesłuchania pierwszych osób poszkodowanych tzw. metodą na wnuczka. Ile starszych kobiet z całej Polski oszukali trzej oskarżeni w tym procesie, dokładnie nie wiadomo, prokuraturze udało się ustalić dwadzieścia osób poszkodowanych, które straciły w sumie ok. 200 tys. zł. To mieszkanki m.in. Białegostoku, Ostrowa Wielkopolskiego, Augustowa, Sanoka i Lublina. Przestępcy wykorzystywali łatwowierność osób starszych i ich chęć pomocy najbliższym. Dzwonili, wybierając numery z książki telefonicznej, typując po imionach kobiety, które w ich przekonaniu powinny być w podeszłym wieku. Np. 81-letnia pani Janina była przekonana, że dzwoniącym był wnuczek Bartek i to on zapewniał ją, że brakuje mu pieniędzy. Jego rzekomy kolega przyszedł po 4 tys. zł, których kobieta już nigdy nie zobaczyła. Inna, 69-letnia oszukana, wzięła z banku 11 tys. zł przeznaczonych na "czarną godzinę" i dała mężczyźnie, który miał być kolegą jej siostrzeńca. Ten potrzebował pieniędzy na świetny interes i miał je w ciągu kilku dni zwrócić. Staruszkowie za każdym razem uwierzyli, że przez telefon rozmawiają z kimś z rodziny i dawali pieniądze także np. na uwolnienie wnuczka z aresztu, pokrycie kosztów leczenia czy okazyjny zakup samochodu. Czteroosobowa grupa (jedna osoba jest wciąż poszukiwana) działała przed ponad rokiem według takiego scenariusza. Dzwoniący do wytypowanej osoby najczęściej mówił: "cześć babciu, czy wiesz kto dzwoni?" i potem inscenizował rozmowę, podając się za osobę, którą wymieniła kobieta. W razie podejrzeń udawał chorobę gardła lub katar, co tłumaczyło zmieniony głos. Oskarżeni o oszustwo to mieszkańcy okolic Wałbrzycha, mają od 27 do 33 lat. Jeden z nich to recydywista. Ile dokładnie takich oszustw przestępcy mają na koncie, nie wiadomo. Część z nich to próby nieudane. Podczas jednej z nich, w lipcu 2008 roku w Lublinie, kobieta zawiadomiła policję i pierwszy z oszustów został zatrzymany. Trafił do aresztu. Teraz wszystkim grozi kara do ośmiu lat więzienia. Policja podkreśla, że mimo nagłaśniania takich spraw przez media, podobnie działającym oszustom wciąż udaje się znaleźć naiwnych. Na początku grudnia mieszkanka Sokółki (Podlaskie) już nawet nie przekazała pieniędzy z rąk do rąk, ale przelała je na konto wskazane przez oszusta podającego się przez telefon za wnuczka. Straciła 6 tys. zł. Do prawdziwego wnuczka zadzwoniła dopiero po transakcji.