Proces jest tajny. Jeszcze przed odczytaniem aktu oskarżenia na pierwszej rozprawie w marcu zdecydował o tym sąd, ze względu na dobre obyczaje i ważny interes osób pokrzywdzonych. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł sądowych, w środę zeznawała 22-letnia córka oskarżonego, która ma w procesie status pokrzywdzonej. Na sali obecna była psycholog. Na kolejnej rozprawie kobieta ma kontynuować zeznania i odpowiadać na pytania stron. W środę na czas jej zeznań z sali rozpraw wyprowadzony został oskarżony Krzysztof B., co może świadczyć o tym, że dziewczyna nie chciała lub nie mogła zeznawać w jego obecności. Na drugą połowę maja sąd wyznaczył aż pięć kolejnych rozpraw, między 22 a 29 maja. Jak powiedział dziennikarzom rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Białymstoku Antoni Tokarzewski, jeżeli nie pojawią się nadzwyczajne okoliczności lub konieczność przeprowadzenia kolejnych dowodów, w pierwszej instancji proces powinien zakończyć się w czerwcu. Poinformował, że na jednym z terminów zaplanowano przesłuchanie świadków przy wykorzystaniu telekonferencji. Chodzi o osoby mieszkające w okolicach Wrocławia, czyli tam, gdzie rodzina B. mieszkała przed przeprowadzką do wsi koło Siemiatycz. Krzysztof B. został zatrzymany we wrześniu 2008 roku, gdy jego żona wraz z 22-letnią córką, po wielu latach milczenia zawiadomiły policję w Siemiatyczach. Dziewczyna zeznała, że była wykorzystywana przez ojca i urodziła dwoje dzieci, a ojciec zmusił ją, by zostawiła je w szpitalu. Mężczyźnie postawiono siedem zarzutów. Najpoważniejszy, to wielokrotne gwałty na córce z użyciem przemocy i gróźb. Jak ustalono w śledztwie prowadzonym najpierw w Siemiatyczach, a potem w Białymstoku, pierwszy raz Krzysztof B. zgwałcił córkę, gdy miała 16 lat. Dwójka dzieci, które dziewczyna urodziła w szpitalach we Wrocławiu i Siemiatyczach, trafiła do rodzin. Ze względu na dobro dzieci i tych rodzin prokuratura odstąpiła od szczegółowych badań ojcostwa, ale wie, gdzie - wskutek decyzji sądów rodzinnych - te dzieci się znalazły. W procesie odpowiadają też trzej inni mężczyźni (z wolnej stopy, Krzysztof B. przebywa w areszcie), współoskarżeni w związku z najściem na dom narzeczonego dziewczyny, do którego uciekła. Ojciec zabrał ją stamtąd siłą, grożąc mężczyźnie. Na środową rozprawę ci oskarżeni jednak nie przyszli. W śledztwie Krzysztof B. przyznał się do współżycia z córką, ale twierdził, że działo się to za jej namową; nie zmuszał jej, nie wykorzystywał, nie groził. Twierdzi także, że dzieci urodzone przez dziewczynę nie są jego. Grozi mu do 15 lat więzienia (najwyższa jest kara za napad). W śledztwie był badany psychiatrycznie i psychologicznie. Żadnych zaburzeń na tle seksualnym lekarze nie stwierdzili.