Marsz został zorganizowany po serii incydentów o charakterze nacjonalistycznym i antysemickim, które miały miejsce w regionie, m.in. zniszczono polsko-litewskie tablice w gminie Puńsk oraz pomnik upamiętniający mord Żydów w Jedwabnem. Sprawców tych incydentów dotąd nie udało się ustalić, śledztwa zostały umorzone. W marszu wzięło udział ok. 130 osób: władze miasta, politycy, mieszkańcy miasta, działacze organizacji pozarządowych, przedstawiciele mniejszości narodowych. Próbowała go zakłócać kilkudziesięcioosobowa grupa młodych mężczyzn, którzy szli obok uczestników marszu i wznosili okrzyki, m.in. "Jedna Polska narodowa", "Naszą bronią nacjonalizm", "Precz z komuną", "Nie przepraszam za Jedwabne", "Polska cała tylko biała". Policja nie interweniowała, na miejscu nikogo nie zatrzymano. Ostatecznie, po uzyskaniu opinii biegłego oceniającego treść okrzyków, oskarżono pięciu młodych mężczyzn. Na piątkową rozprawę stawiło się czterech oskarżonych; jeden z nich wezwanie otrzymał dopiero w czwartek (dostarczyła je policja, wcześniej oskarżony nie odbierał zawiadomień - PAP). Złożył on wniosek o odroczenie sprawy; taki sam wniosek złożył też obrońca, który - ustanowiony również w czwartek - nie miał dość czasu, by się właściwie przygotować do procesu. W tej sytuacji sąd odroczył rozprawę do połowy grudnia. Oskarżeni mają od 19 do 25 lat, są mieszkańcami Białegostoku. Grozi im kara grzywny, ograniczenia wolności lub do dwóch lat więzienia. Policja bardzo długo zbierała dowody w dochodzeniu dotyczącym zakłócania legalnie zorganizowanej demonstracji. Przed wakacjami skierowała do sądu wnioski o ukaranie 35 osób, także za demonstracyjne okazywanie w miejscu publicznym lekceważenia narodowi polskiemu, Rzeczypospolitej Polskiej lub jej konstytucyjnym organom. Sąd część z nich ukarał grzywnami po 600 zł, wobec pozostałych orzekł obowiązek 40 godz. prac społecznych.