Nie dajmy się ponieść emocjom podczas kolizji drogowej czy na meczu naszej drużyny piłkarskiej. W miejscach publicznych używanie słów uznawanych za nieprzyzwoite grozi karą, i to surową. Według przepisów kodeksu wykroczeń, artykuł 141, kto używa słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym, a także umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek, podlega karze nagany, grzywny do 1.500 złotych, a nawet karze ograniczenia wolności. Jak podaje rzecznik suwalskiej policji Edyta Kimera, do popełnienia tego wykroczenia dochodzi najczęściej łącznie z innymi, takimi jak zakłócanie porządku czy nieobyczajne wybryki. Przy czym osoby używające wulgaryzmów znajdują się zazwyczaj pod wpływem alkoholu. W ubiegłym roku do sądu grodzkiego skierowano aż 176 wniosków o ukaranie za używanie w miejscu publicznym słów nieprzyzwoitych. W przeciągu niecałych 4 miesięcy tego roku jest ich już 26. Osoby ukarane grzywną bardzo często nie uznają wypowiadanych przez siebie słów za wulgarne. Nie istnieje też żaden ich wykaz czy lista. Jak zatem ustrzec się kary? Na pomoc przychodzą językoznawcy. Podają, że wulgaryzm to taka część języka, co do której wszyscy mają przekonanie i poczucie, że używać się jej nie powinno. Wyrazy nieprzyzwoite weszły do mowy ogólnej wraz z przemianami, które zapoczątkowała klasa robotnicza. Do głosu doszedł język potoczny, a z nim wulgaryzacja. Podobnego języka zaczęli używać politycy. Ich wypowiedzi przytaczały media, przez co utrwalały się one w społeczeństwie.