Sąd Rejonowy w Białymstoku utrzymał w poniedziałek w mocy postanowienie radomskiej prokuratury o umorzeniu tego śledztwa. Zażalenie na taką decyzję złożyli lekarze, którzy mieli rzekomo uczestniczyć w tym przestępczym procederze. Sąd jednak ich zażalenia oddalił i postanowienie prokuratury utrzymał w mocy. Jest ono niezaskarżalne. Sprawa stała się głośna przed ponad rokiem, gdy "Gazeta Polska" napisała, że w białostockim szpitalu może mieć miejsce proceder uśmiercania pacjentów przy użyciu thiopentalu. Białostocka prokuratura wszczęła śledztwo, które przestępczego procederu w Szpitalu Klinicznym w Białymstoku nie potwierdziło. Co więcej, prokuratura ustaliła, że źródłem informacji gazety był lekarz Wojciech S. i postawiła mu zarzuty m.in. składania fałszywych zeznań i przedstawiania fałszywych dowodów. Po kilku miesiącach śledztwo zostało przekazane do Radomia. Tam prokuratorzy doszli jednak do wniosku, że pomówienie lekarzy nie miało miejsca. Jak uzasadniała prokuratura, lekarz podkreślał, że jego wiedza opierała się na plotkach krążących po szpitalu i zastrzegał w rozmowie z gazetą, że są to informacje do sprawdzenia. Prokuratura nie znalazła też uzasadnienia dla tezy, że publikacja zainspirowana informacjami od Wojciecha S. przyczyniła się do radykalnego spadku liczby transplantacji, bo zmniejszyła się liczba dawców. Niedługo Wojciech S. i tak stanie przed sądem. Jest on bowiem jedną z siedmiu osób oskarżonych w sprawie kontrolowanego wręczenia łapówki kardiochirurgowi z białostockiego szpitala Tomasza H. Chodzi o okoliczności przygotowania policyjnej prowokacji. Prokuratura uważa, że wykorzystanie "łapówki kontrolowanej" było bezprawne. Wojciech S. został uznany przez prokuraturę za inspiratora tej akcji, oskarżono go m.in. o składanie fałszywych zeznań. Za motyw prokuratura przyjmuje chęć zemsty na przełożonym. Kardiochirurg Tomasz H. został w pierwszej instancji skazany m.in. na karę więzienia w zawieszeniu. Za dwa tygodnie sąd ma rozpatrzyć jego apelację.