Obrońcy oskarżonych wnoszą o uznanie, że doszło do bójki, a nie do zabójstwa. Wyrok zostanie ogłoszony 19 lutego. Tragedia miała miejsce ponad rok temu na przystanku w centrum miasta. Wcześniej w autobusie wywiązała się kłótnia między późniejszą ofiarą, jego 19-letnim kolegą i oskarżonymi mężczyznami w wieku 20 i 28 lat. Powodem była odmowa poczęstowania papierosem. Zaatakowany ponad dwadzieścia razy nożem mieszkaniec Sokółki (Podlaskie), mimo reanimacji prowadzonej przez załogę pogotowia ratunkowego, a potem w szpitalu, zmarł. Najpierw policja zatrzymała młodszego z podejrzanych. Do mieszkania, w którym się ukrył, doprowadził funkcjonariuszy pies tropiący. W mieszkaniu policjanci znaleźli zakrwawioną odzież i telefon komórkowy zamordowanego. Drugiego dnia zabezpieczyli także nóż, który najprawdopodobniej był użyty w bójce. Chłopak był pijany. Drugiego z mężczyzn policjanci zatrzymali następnego dnia. W śledztwie i przed sądem oskarżeni nie przyznali się do zabójstwa, twierdzili też, że żaden nie używał noża. Przyznali jednak, że byli wówczas pijani. O utrudnianie śledztwa i zacieranie śladów prokuratura oskarżyła dziewczynę, u której ukrył się jeden z napastników. Wpuściła go do mieszkania i uprała jego zakrwawione ubranie. Ponieważ kobieta przyznała się i złożyła wyjaśnienia, prokurator domaga się dla niej kary więzienia w zawieszeniu.