Początek sierpnia, niedaleko wsi Mielnik przy granicy z Białorusią grupa 186 osób próbuje nielegalnie sforsować zaporę. Pochodzą z Iraku, Iranu i Indii. Część z nich na widok patroli Straży Granicznej rezygnuje i zawraca na białoruską stronę. Niektórzy z nich są sfrustrowani i zaczynają rzucać w stronę celników petardami. Tego samego dnia polskie służby zatrzymują mężczyznę, który miał odebrać imigrantów. 10 sierpnia patrole Straży Granicznej niedaleko Mielnika i Dubicz Cerkiewnych zostają obrzucone kamieniami po tym, jak udaremniły próbę nielegalnego przekroczenia granicy osobom z Etiopii i Egiptu. Dzień po tych zdarzeniach granicę próbowali sforsować mieszkańcy m.in. Sri Lanki, Sudanu, Iranu. Zatrzymani mają przy sobie rosyjskie wizy turystyczne i pracownicze. Na Białoruś przyjechali z Moskwy zorganizowanym transportem. Ostatnia niedziela, okolice Płaski. Do Polski z Białorusi próbuje przedostać się 159 osób z Nepalu, Etiopii i Indii. Strażnicy graniczni udaremniają próbę. Migranci szturmują granicę. Blisko 20 tys. prób nielegalnego przekroczenia Tylko w sierpniu Straż Graniczna odnotowała 1600 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. To statystycznie ok. 115 prób na dobę. Od początku roku było ich blisko 20 tys. Od stycznia do połowy sierpnia polskie służby zatrzymały także ok. 500 osób, które miały pomagać nielegalnym imigrantom w przekroczeniu granicy. - Od maja obserwujemy wzmożoną presję osób, które w nielegalny sposób chcą przekroczyć granicę i z naszych analiz wynika, że ta presja może rosnąć - mówi w rozmowie z Interią por. Anna Michalska, rzecznik prasowa straży granicznej. - W pierwszej części tego roku widzieliśmy natomiast, jak służby białoruskie obserwują powstawanie bariery i jak szukają słabych punktów. Teraz testują naszą czujność i sposoby reagowania - wyjaśnia. - My wiemy, że służby białoruskie będą utrzymywały presję na granicy, ponieważ strona białoruska na migrantach zarabia duże pieniądze. Trzeba powiedzieć to wprost: obecnie na granicę żaden z migrantów nie dostaje się przypadkiem. Wszystko od początku do końca jest zorganizowane. Począwszy od podróży do Mińska, przez nocleg w stolicy Białorusi i przewiezienie migrantów na granicę, po sprzedawanie sprzętu, który może posłużyć do sforsowania granicy - opowiada rzeczniczka. Porucznik Michalska zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. - W krajach skąd pochodzą migranci wyświetlane są filmy promujące. Widzimy na nich twarze osób, które są przedstawiane jako ludzie, którym udało się pokonać granicę, a my wiemy, że te osoby zostały zatrzymane przez nasze służby - wyjaśnia. Rzecznik Straży Granicznej: Wzrasta agresja wśród migrantów Rzecznik Straży Granicznej zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt, który niepokoi służby. - Od kilku miesięcy widzimy, że agresja wśród migrantów jest coraz większa. Obecnie mało kobiet próbuje nielegalnie przekroczyć granicę. W 90 proc. zaporę starają się forsować młodzi mężczyźni. Często atakują nasze patrole, rzucając w nie kamieniami, kostką brukową, konarami drzew czy petardami. W tym roku już kilkanaście naszych samochodów zostało zniszczonych - opowiada rzeczniczka. I dodaje, że na razie żaden ze strażników nie odniósł poważniejszych obrażeń. Z tego powodu Straż Graniczna zwróciła się do policji o możliwość korzystania z tajfunu - to policyjny specjalny samochód wyposażony w działka wodne o zasięgu 50 metrów. - Każdego dnia jesteśmy testowani przez białoruskie służby. W ten weekend widzieliśmy, że grupy migrantów są wypuszczane na granicę jedną za drugą. Jedna z nich forsuje nielegalnie zaporę i jest zatrzymywana. Za chwilę w tym samym miejscu kolejna grupa migrantów przypuszcza szturm - opowiada rzecznik. - Inny przykład: w jednym miejscy organizowane były ataki na polskie służby, a w innym w tym samym czasie grupa migrantów próbowała przekroczyć nielegalnie granicę - wyjaśnia. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl