Festiwal po raz pierwszy zorganizowała białostocka Galeria Arsenał. Kurator imprezy, Waldemar Tatarczuk skomponował jej obsadę w ten sposób, że zaprosił do współpracy trzech klasyków performance'u: Janusza Bałdygę (Polska), Alastaira MacLennana (Szkocja) i Borisa Nieslonego (Niemcy), którzy następnie wskazali pięcioro kolejnych artystów stawiających w sztuce performance pierwsze kroki, m.in. Sofię Greff (Rumunia), Myroslava Waydę (Ukraina), Kathrin Weber-Krueger (Niemcy) czy Kamila Wnuka (Polska). Festiwal potrwa do niedzieli. Każdego dnia pokazy otwierać będzie mistrz, a po nim prezentować się będą wytypowani przez niego młodzi artyści Najdłuższy, bo aż siedmiogodzinny performance Alastaira MacLennana rozpocznie się w sobotę rano. Artysta na dziedzińcu galerii zbuduje instalację, której sam stanie się częścią. Młodzi artyści w swoich wystąpieniach koncentrować się będą m.in. wokół takich tematów jak: płeć, prywatność, intymność, strach czy ruch. Oprócz pokazów, które odbywać się będą w salach Arsenału lub na dziedzińcu galerii, widzowie będą mogli uczestniczyć w dyskusjach z artystami prowadzonych przez Slavkę Sverakovą z Ulster University w Belfaście, oraz posłuchać wykładów zaproszonych mistrzów. Jak powiedział kurator Tatarczuk, zaproszonych mistrzów łączy to, że każdy z nich realizuje projekty edukacyjne i chętnie działa w zespole, co wpływa na ich otwartość na konfrontacje. MacLennan i Nieslony należą do międzynarodowej grupy artystów performance Black Market, Bałdyga jest jednym z nielicznych polskich artystów prowadzących systematycznie od lat warsztaty z obszaru performance. Tatarczuk zaznacza jednak, że w tych przypadkach edukacja nie polega na nakłanianiu do kopiowania, ale "wyznaczaniu kierunków elementarnych" i towarzyszeniu młodym w szukaniu indywidualnej drogi twórczej. - Jeśli chodzi o sztukę performance czy w ogóle sztukę, to takiemu prawdziwemu mistrzowi bardziej chodzi o to, żeby uczeń robił coś zupełnie innego, jakby przeciwstawnego poprzednikom, niż kontynuował wprost to, co realizuje nauczyciel - dodaje. Zestawienia pokoleniowo, narodowościowo, historycznie i kulturowo różnych twórców ma też w założeniu organizatorów pokazać rozmaite zainteresowania i kierunki rozwoju sztuki performance. Tatarczuk podkreśla, że performance to język wciąż atrakcyjny dla młodych artystów, ale z drugiej strony obarczony dużym ryzykiem i trudny, ponieważ na rynku sztuki performance ma znaczenie marginalne. Jak zaznacza, do tej pory nikomu nie udało się skomercjalizować tego obszaru i trudno z niego "wyżyć". Tatarczuk podkreśla, że krytycy sztuki i kuratorzy różnią się w ocenie liczby polskich performerów: niektórzy twierdzą, że jest ich 100 - 150, a według Tatarczuka tylko ok. 40 osób zajmuje się tą sztuką regularnie.