Większość uczestników marszu, którego mottem były słowa księdza Jerzego Popiełuszki "Zło dobrem zwyciężaj", to uczniowie łomżyńskich szkół. W marszu uczestniczyli też bliscy zmarłego. Uczestnicy marszu mieli ze sobą transparenty: "Odważ się być dobrym", "Jeśli przyjmiemy tę niesprawiedliwość, przyjdą inne", "Jeden wspólny krok może zmienić świat na lepsze", "Stop agresji". W ciszy przeszli ulicami Łomży przed Urząd Miejski, gdzie wręczyli prezydentowi Mieczysławowi Czerniawskiemu petycję. Protestują w niej m.in. przeciwko eksponowaniu w kulturze masowej, filmach, grach komputerowych treści ukazujących przemoc i agresję, "rozmiękczaniu i zacieraniu granic norm moralnych i niewłaściwej interpretacji zasad etycznych", zwiększającej się dostępności alkoholu, papierosów i narkotyków. Uczestnicy marszu napisali też, że chcą "rozbudzić poczucie człowieczeństwa, łączącej nas więzi międzyludzkiej i współodczuwania z inną osobą", a także "uświadomić potrzebę wychowania od najmłodszych lat do poszanowania godności drugiego człowieka". - Myślę, że to tragiczne wydarzenie( zabójstwo Krzysztofa Choińskiego - PAP) uzmysłowi nam wszystkim, że o bezpieczeństwo i spokój w Łomży musimy walczyć, być zdeterminowani wszyscy - powiedział Czerniawski. Organizatorka marszu, Ewa Ściana, dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 2 im. Jana Pawła II, której zamordowany Krzysztof Choiński był zastępcą, podkreśliła, że marsz nie ma charakteru politycznego ani religijnego, ani też żałobnego, a ma pokazywać, że młodzi ludzie nie są obojętni na to, co dzieje się w ich społeczeństwie. Ksiądz Radosław Kubeł mówił, że marsz ma wyrażać to, że mieszkańcy Łomży nie są obojętni na to, co się stało, i są solidarni z tymi, którzy "ucierpieli z powodu tego zła". - Niech stanie się (marsz-PAP) bardzo pozytywnym i budującym znakiem, że jako miasto, jako społeczność tego miasta, jesteśmy ludźmi dobra - mówił do uczestników marszu. 53-letni Krzysztof Choiński w latach 2002-2010 był zastępcą prezydenta Łomży, odpowiedzialnym przede wszystkim za oświatę. Dwa tygodnie temu, gdy wieczorem wracał ze spotkania do domu, został zaczepiony na ulicy przez grupę mężczyzn. Doszło do szamotaniny i dotkliwego pobicia, potem sprawcy wywieźli ofiarę samochodem kilkanaście kilometrów za Łomżę, w okolice miejscowości Rybno. Tam, bez udzielenia mu pomocy, porzucili go na łące nad rzeką Narew. Ciało następnego dnia znaleźli wędkarze. Przyczyną śmierci były - jak podano we wstępnych wnioskach z sekcji zwłok - liczne obrażenia głowy, klatki piersiowej i brzucha. Zatrzymano i aresztowano pięciu podejrzanych, którym postawiono zarzuty zabójstwa połączonego z rozbojem. Prokuratura przyjmuje, że zabójstwo miało motyw rabunkowy.