Jak poinformował w czwartek dziennikarzy Dworzański, zawiadomienie złożone w białostockiej prokuraturze okręgowej dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstw przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy przez pracowników Urzędu Marszałkowskiego oraz przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy białostockiej delegatury CBA. Jak napisał białostocki dodatek do "Gazety Wyborczej", chodzi o zatrudnienie w konkursie w Urzędzie Marszałkowskim osoby, która po kilku miesiącach sama zwolniła się z pracy. Potem przez pracowników urzędu została rozpoznana jako funkcjonariuszka CBA, uczestnicząca m.in. w zabezpieczaniu dokumentów na potrzeby śledztwa dotyczącego Urzędu Marszałkowskiego. W śledztwie CBA, o którym jest mowa w zawiadomieniu, podejrzanych jest pięć osób, w tym marszałek Dworzański i członek obecnego zarządu regionu Jacek Piorunek. Zarzuty dotyczą głównie tzw. przestępstw urzędniczych, czyli zatrudniania pracowników na stanowiska w urzędzie. Wszyscy podejrzani do zarzutów nie przyznają się. Jak powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub, zawiadomienie marszałka trafiło do tej prokuratury w środę po południu. Chodzi w nim m.in. o podejrzenie nieprawidłowości przy zbieraniu przez CBA dowodów w Urzędzie Marszałkowskim. O szczegółach śledczy na razie nie chcą mówić, mają miesiąc na decyzję, czy wszcząć postępowanie, czy odmówić. Według informacji prasowych, kobieta stanęła do konkursu na stanowisko w Urzędzie Marszałkowskim, ogłoszonego jeszcze przez poprzednika Jarosława Dworzańskiego (PO), ówczesnego marszałka Dariusza Piontkowskiego (PiS). Według tego źródła, co prawda to Dworzański przyjął ją do pracy, ale cała procedura odbyła się przed objęciem przez niego stanowiska. Kobieta pracę rozpoczęła w styczniu, zwolniła się w czerwcu 2008 roku. Według informacji prasowych, w maju 2009 roku CBA przeprowadziło pierwsze czynności w Urzędzie Marszałkowskim w Białymstoku. Do mediów sprawa trafiła dopiero w marcu 2010 roku, gdy wyszły na jaw kolejne czynności Biura. Wtedy okazało się, że śledztwo trwa od grudnia 2009 roku. Dworzański oświadczył na czwartkowej konferencji prasowej, że urząd marszałkowski "jest w posiadaniu dowodów przeprowadzenia niezgodnego z prawem naboru na wolne stanowisko urzędnicze", w wyniku którego - jak mówił - zatrudniona została osoba nie spełniająca kryteriów formalnych. Chodziło o to, że miała staż pracy krótszy od wymaganego. Marszałek oświadczył też, że ta osoba obecnie jest pracownikiem delegatury CBA w Białymstoku. - I razem ze współmałżonkiem (również pracownikiem białostockiego CBA) prowadzą czynności śledcze w postępowaniu przeciwko mnie i moim współpracownikom - powiedział Dworzański. Pytał, dlaczego CBA nie zainteresowało się wcześniejszymi konkursami na stanowiska. - Czyżby z obawy o ujawnienie "przekrętu" z zatrudnieniem swojego pracownika? - mówił Dworzański. Zapowiedział też, że dowody w sprawie, w zakresie dopuszczanym przez prawo, przedstawi w poniedziałek na nadzwyczajnej sesji sejmiku, gdzie ma być rozpatrywany wniosek PiS o jego dymisję, w związku z postawionymi mu zarzutami. CBA nigdy nie komentuje emocjonalnych słów polityków - powiedział rzecznik Biura Jacek Dobrzyński. Dodał, że na całym świecie służby specjalne nie informują o byłych, obecnych i przyszłych funkcjonariuszach.