Oficjalnie rodzice przyznawali się tylko do trójki innych dzieci. O tym, że w mieszkaniu przetrzymują, w izolacji od świata, jeszcze dwójkę, poinformowała opiekę społeczną ich kuzynka, która przyjechała na rodzinną uroczystość. Wiesław Jagielak, dyrektor MOPS-u mówi, że pod wskazany przez kobietę adres od razu udały się pracownice ośrodka. Jak dodaje, potwierdziły one, że dzieci były "jakby wydzielone w mieszkaniu". Mające 5 lat dzieci swoje potrzeby fizjologiczne załatwiały w pampersy. Nie chciały rozmawiać, a na obce osoby reagowały krzykiem. Dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej najbardziej dziwi fakt, że przez tyle lat nikt nie zainteresował się losem chłopców. Nie udało się na razie ustalić dlaczego rodzice postanowili izolować swoje dzieci. Dyrektor dodaje jednak, że bliźniacy nie byli chciani w rodzinie. Matka dobrowolnie oddała dzieci urzędnikom, zostały one umieszczone w pogotowiu opiekuńczym. O ich dalszym losie zdecyduje sąd rodzinny. Małżeństwo przyznawało się do trójki innych dzieci. Jedno z nich chodziło do szkoły podstawowej, drugie do gimnazjum. Trzecie miało 4 lata. Wszystkie funkcjonowały normalnie i wychodziły na podwórko. Ich rozwój przebiegał standardowo.