Gdy wrócił, już bez pieniędzy, sam zgłosił się na policję. Mężczyźnie grozi do pięciu lat więzienia. Przyznał się do zarzutu i zadeklarował, że odda te pieniądze - poinformowała szefowa Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ Katarzyna Pietrzycka. Ponieważ przyznał się i złożył wyjaśnienia, nie wnioskowano w jego przypadku o areszt, a prokurator zastosował wobec podejrzanego policyjny dozór, 2 tys. zł poręczenia majątkowego i zakaz opuszczania kraju. 20 grudnia listonosz wyszedł z poczty z torbą pełną przedświątecznych przesyłek, ale i z kwotą 30 tys. zł na emerytury i renty. Policję zawiadomiono, gdy wieczorem nie zgłosił się, by rozliczyć dzień pracy. W miniony czwartek mężczyzna sam zgłosił się do Komendy Policji w Białymstoku. Jak zeznał, wraz z kolegą poleciał samolotem do Londynu szukać pracy. Mieszkał w hotelach, zagarnięte pieniądze przeznaczał też na rozrywki. Wrócił, bo pracy nie znalazł. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w policji, miał też zeznać, że część pieniędzy dał bezdomnym po powrocie do kraju. Ponieważ dowiedział się, że jest poszukiwany, sam zgłosił się na policję.