RDLP w Białymstoku obejmuje swym zasięgiem województwo podlaskie oraz część woj. warmińsko-mazurskiego. Na zlecenie Ministerstwa Środowiska łosie liczyło w sezonie zimowym kilkaset osób, m.in. leśników i myśliwych metodą tak zwanych pędzeń próbnych oraz na podstawie tropień. Pędzenia próbne przeprowadzono na terenie 30 nadleśnictw, tropienia - ze względu na brak innej możliwości - odbyły się jedynie na terenie Nadleśnictwa Rudka. Maria Nowicka-Szpakowicz z RDLP w Białymstoku oraz Sławomir Kowalczyk z Nadleśnictwa Giżycko poinformowali w komunikacie, że liczenie wykazało, że łosi jest 9 163. Do tego należy doliczyć łosie bytujące na terenie parków narodowych. Najwięcej łosi jest na terenie nadleśnictw Knyszyn i Rajgród, które sąsiadują z ostoją łosi - Biebrzańskim Parkiem Narodowym. W tych nadleśnictwach łosie znajdują zimą pożywienie. Tam, w przeliczeniu na każdy tysiąc hektarów lasów i bagien, doliczono się odpowiednio 51 i 41 osobników" - napisano w komunikacie. Najmniej łosi jest natomiast w Puszczy Białowieskiej oraz na terenie nadleśnictwa Supraśl, bo nie ma tam warunków, które preferują łosie. Za mało jest tam bagien i terenów podmokłych. Leśnicy, ale i naukowcy podkreślają, że łosie bardzo trudno jest policzyć. Metoda pędzeń próbnych uznawana jest za najdokładniejszą, ale i tak jest ona obarczona ryzykiem błędu. Leśnicy przypominają, że metoda ta polega na zmuszeniu zwierzyny do wyjścia z lasu, a konkretny jego fragment jest obstawiony przez osoby liczące. Później na podstawie liczby zaobserwowanych zwierząt prognozuje się wyniki dla całego obszaru nadleśnictwa - tłumaczą Maria Nowicka-Szpakowicz i Sławomir Kowalczyk. - Na pewno łosi nie ubywa, populacja jest stabilna. Łosie mają się świetnie - ocenił w rozmowie z PAP prowadzący badania nad łosiami dr hab. Mirosław Ratkiewicz z Uniwersytetu w Białymstoku. Podkreślił, że są miejsca w regionie, np. w okolicach miejscowości Downary przy drodze krajowej nr 65 z Białegostoku do Ełku, gdzie naliczono 40 łosi na obszarze 300 hektarów. Często dochodzi tam do wypadków drogowych z udziałem łosi, prowadzona jest akcja ostrzegająca kierowców, drogowcy wycinali ponadto drzewa i krzewy w sąsiedztwie drogi, by znacznie poprawić tam widoczność. Z wcześniejszych raportów RDLP wynika, że w 2012 roku na terenie tej dyrekcji naliczono 8 379 łosi, ale zaznaczono, że należy się liczyć z 9-proc. błędem - przypomina Ratkiewicz. Leśnicy przy interpretacji wyników liczenia powołują się też na badania estońskich naukowców, którzy wskazują, że optymalna dla środowiska liczba łosi na tysiąc hektarów to 8-9 osobników. Tymczasem na terenie RDLP Białystok wskaźniki te wynoszą ok. 14 łosi na tysiąc hektarów. Według Ratkiewicza może to oznaczać, że albo środowisko przyrodnicze w północno-wschodniej Polsce bardzo sprzyja łosiom, albo należy się liczyć z tym, że łosi jest mniej niż się uważa. Uwzględniając błędy statystyczne i te wkalkulowane w metody liczenia, łosi może być na terenie RDLP w Białymstoku realnie - jego zdaniem - 6-9 tys. Od 2001 roku w Polsce wciąż obowiązuje bezterminowo moratorium, czyli zakaz strzelania do łosi. Łoś nie ma formalnie statusu zwierzęcia chronionego, jest na liście gatunków łownych. Niektóre środowiska, np. leśnicy czy rolnicy, którym łosie wyrządzają szkody w lasach, postulują możliwość redukcji populacji. Resort środowiska zdecydował jednak w 2012 roku, że moratorium pozostaje. Z danych Ministerstwa Środowiska z 2012 roku wynika, że w Polsce żyło wówczas ok. 16 tys. łosi.