Jak powiedział kierownik gdyńskiej Kliniki Medycyny Hiperbarycznej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku dr Zdzisław Sićko, wykryta u dziewczynki zgorzel gazowa (popularnie nazywaną gangrenę) rozwija się i "konieczne będzie usunięcie tkanki martwiczej z obu stóp". Jak wyjaśnił, na lewej stopie będą usunięte opuszki palców, na prawej stopie zabieg może mieć większy zakres. Podkreślił, że "na pewno nie mówimy o amputacji, a sam zabieg nie powinien wpłynąć na zdolność chodzenia dziewczynki". Zabieg będzie wykonywany etapowo. Jak dodał Sićko, w późniejszym etapie Karina będzie musiała przejść kolejne operacje, np. przeszczepów skóry. Komora hiperbaryczna ratunkiem dla 10-latki W niedzielę 10-latka została przewieziona z Suwałk do Szpitala Morskiego im. PCK w Gdyni; ze względu na zdiagnozowaną zgorzel gazową przetransportowano ją do Kliniki Medycyny Hiperbarycznej w Gdyni, w której znajdują się komory hiperbaryczne. Jak poinformował kierownik kliniki, Karina minionej nocy miała dwa zabiegi w takiej komorze. Trwający ok. 1,5 godziny zabieg polega na dostarczaniu uszkodzonym tkankom tlenu pod zwiększonym ciśnieniem. W poniedziałek o godz. 14 dziewczynka będzie miała kolejny zabieg. Następne będą się odbywały co 12 godzin. Sićko podkreślił, Karina bardzo dobrze współpracuje z personelem i dobrze znosi zabiegi. W szpitalu z 10-latką jest jej matka. Konsultant zbada przypadek Kariny Jak poinformowała rzeczniczka wojewody podlaskiego Jolanta Gadek, wojewoda podjął decyzję, że wojewódzki konsultant - specjalista z zakresu chirurgii dziecięcej - sprawdzi przypadek leczenia Kariny w suwalskim szpitalu. Chodzi o to, że pojawiły się sygnały, że dziewczynka za późno została skierowana do pomorskiego szpitala. Gadek dodała, że nie będzie to kontrola szpitala, ale zbadanie konkretnego przypadku dla dobra wszystkich stron. Wojewoda we wtorek powoła jednego z doświadczonych lekarzy, który ma niezwłocznie przystąpić do pracy i wydać w tej sprawie opinię. Sześć dni tułała się po lesie Chora na epilepsję i autyzm 10-latka ze wsi Rzepiski na Podlasiu zaginęła 5 października, gdy wyszła z domu na grzyby do pobliskiego lasu. Dziewczynka odnalazła się po sześciu dniach - w poniedziałek po południu. Szła drogą krajową nr 8 w pobliżu Kolnicy - 5 km od domu. Zauważył ją jeden z kierowców. Karina była bardzo brudna, wyczerpana i głodna, od razu trafiła do szpitala. Oględziny dziecka po odnalezieniu wskazywały, że przebywała "w drastycznych warunkach atmosferycznych". Dziewczynka była bowiem odwodniona i wyziębiona, a na jej ciele lekarze znaleźli 16 kleszczy. Wstępne ustalenia policji wskazują, że Karina nie została przez nikogo skrzywdzona. Rodzice mogą usłyszeć zarzuty Policja bada, w jakich okolicznościach doszło do jej zaginięcia. Dochodzenie dotyczy też odpowiedzialności za narażenie 10-latki na bezpośrednią utratę życia i zdrowia, za co może grozić jej rodzicom do 5 lat więzienia. Dochodzenie policji nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Suwałkach. Rodzice Kariny od 2002 roku mają ograniczoną przez sąd władzę rodzicielską. Nadzór nad rodziną sprawuje kurator sądowy, który złożył wniosek o zbadanie, czy rodzice mogą w ogóle opiekować się dziećmi. Po wydaniu opinii sąd ma podjąć decyzję w tej sprawie. Rodzice Kariny mają problemy z alkoholem, w domu często dochodziło do awantur. Dziewczynka jest niepełnosprawna, uczy się w szkole specjalnej. Jest jednym z dziesięciorga dzieci w rodzinie.