To jedyna taka impreza w kraju. Głównym jej celem jest kultywowanie dawnych tradycji pasterskich. Bierze w niej udział tylu uczestników, że przesłuchania konkursowe są rozłożone na dwa dni. W niedzielę w konkursie weźmie udział ok. 50 osób, a imprezę zakończy koncert laureatów. Ciechanowieckie spotkania odbywają się na początku Adwentu, gdyż podlaskie ligawki (długie drewniane trąby, w innych regionach nazywane trombitami lub bazunami) nazywane są także trąbami adwentowymi. Ich dźwięk obwieszczał nastanie czasu przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. W tym roku do Ciechanowca przyjechali nie tylko miłośnicy instrumentów pasterskich z Podlasia, Kaszub czy Podhala, ale także muzycy ludowi z Litwy i Ukrainy. "Z powodów finansowych nie udał się zorganizować przyjazdu Bułgarów" - powiedział etnograf ciechanowieckiego muzeum Antoni Mosiewicz. Grają nie tylko na ligawkach, ale także np. na drumlach, okarynach, piszczałkach czy fujarkach. Pierwszy konkurs gry na instrumentach pasterskich zorganizowano w Ciechanowcu w 1974 roku z inicjatywy ówczesnego dyrektora muzeum Kazimierza Uszyńskiego (obecnie impreza nosi jego imię; Uszyński zmarł w ubiegłym roku - red.). Wówczas brało w nim udział zaledwie kilka osób. To dzięki Uszyńskiemu nastąpił powrót do tradycji, która zanikła podczas II wojny światowej. Niemcy niszczyli ligawki i zakazywali ich używania, twierdząc, że służą do przekazywania różnych sygnałów np. przez oddziały partyzanckie. Od 27 lat impreza ma charakter ogólnopolski. Jej celem jest popularyzacja gry na dawnych instrumentach, a przez to - podtrzymywanie tradycji. "Często to tradycja przekazywana w rodzinach z pokolenia na pokolenie, trochę pomagają nam szkoły. Dzieci po prostu chyba chcą grać" - powiedział Mosiewicz. Na ligawkach gra się, a także je wyrabia, w południowych powiatach województwa podlaskiego, a także w części Mazowsza. Grają na nich często całe rodziny. Najmłodsi uczestnicy konkursu mają po kilka lat. Podlasko-mazowiecka nazwa ligawka pochodzi od legać, czyli opierać na czymś. Trąby są długie, czasem kilkumetrowe i często trzeba je o coś oprzeć, bo nie da się wygodnie utrzymać instrumentu w rękach w czasie gry. Na wsiach, gdzie dźwięk ligawek oznajmiał nadejście Adwentu, często gospodarze opierali ligawki na płotach czy studniach.