Jarosław O. jest ostatnim z czterech uczestników napadu z grudnia 2005 roku, gdy zginął - pobity kijami i pchnięty kilka razy nożem - 19-letni Adrian. Trzech sprawców, jego rówieśników, odsiaduje już kary więzienia od 13 do 25 lat. Czwarty, Jarosław O., przez kilka lat ukrywał się we Francji, zatrzymany został dopiero wiosną 2010 roku. Prokuratura przyjęła, że powodem napaści były nieporozumienia między dwoma zwaśnionymi grupami pseudokibiców Jagiellonii Białystok zwanych pretorianami (której kto grupy Adrian był liderem) oraz skinów. Jarosław O. do zarzutu współudziału w zabójstwie nie przyznaje się, choć nie zaprzecza, iż był na miejscu zbrodni. Na początku procesu zaprzeczył przed sądem, by należał do jakiejkolwiek grupy kibiców Jagiellonii, subkultury lub utożsamiał się z nią. W mowie końcowej prokurator zmodyfikował zarzut w ten sposób, że zarzucił Jarosławowi O. działanie z zamiarem ewentualnym, bo taką kwalifikację przyjęły wcześniej sądy w proces trzech innych oskarżonych. Oznacza to, że co prawda sprawcy nie zakładali z góry zabójstwa, ale biorąc pod uwagę np. swój sposób działania czy użyte niebezpieczne przedmioty (kije, nóż), godzili się z tym, że do zabójstwa może dojść. Oskarżyciel wyjaśniał, że O. na pewno był na miejscu zbrodni, w grupie czterech napastników. Mówił, że przez organizatora napaści na Adriana zabrane zostały osoby "sprawdzone i gotowe na wszystko". Obrońcy jednak uważają, że nie można Jarosławowi O. przypisać zarzutu współudziału w zabójstwie. Ich argumenty: oskarżony nie brał udziału w spotkaniu skinheadów dzień wcześniej, poświęconemu właśnie napaści na Adriana, nie należał do tej subkultury, znał jedynie jednego z członków grupy i to on zadzwonił do niego wieczorem z informacją, by rano pojechał z innymi osobami "dać nauczkę" liderowi pretorianów. Obrońcy twierdzą także, że Jarosław O. do końca nie wiedział, gdzie i po co jedzie z innymi, a na miejscu nie brał czynnego udziału w napaści. W ich ocenie, zaatakowany gazem przez napadniętego, nie widział dalszego ciągu i jako pierwszy uciekł do samochodu. O zeznaniach innych współoskarżonych mówili, że oskarżali w nich Jarosława O., broniąc swych kolegów z subkultury skinów. Prezentowali też go jako osobę, która nie pasuje do pozostałych sprawców: z dobrymi wynikami w szkole, w przeszłości ministranta, wolontariusza. Dlatego chcą dla niego kary nie za zabójstwo, za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym (grozi za to od roku do 10 lat więzienia) ale kary "odpowiedniej, uwzględniającej jego udział w tym zdarzeniu, umożliwiającej mu powrót do społeczeństwa". Sam oskarżony mówił w ostatnim słowie, że zdarzenie przerosło jego wyobrażenia i nie szedł tam, by zabić. Przekonywał, że to co się wydarzyło, nie było zaplanowane, że przerażony - uciekł, widząc co się dzieje. Wyrok Sąd Okręgowy w Białymstoku ma ogłosić za tydzień.