Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w środę proces w tej sprawie. Wyrok zostanie ogłoszony 18 sierpnia. Dwóch byłych członków zarządu Białegostoku oraz dwoje miejskich urzędników prokuratura oskarżyła o to, że swymi działaniami doprowadzili do kilku milionów złotych strat w budżecie miasta. Chodzi o to, że mimo problemów z inwestycją wykonawcy zapłacono, nie egzekwując przy tym kar umownych. Sąd uprzedził na środowej rozprawie o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej zarzucanego oskarżonym czynu na działanie nieumyślne, za co grozi niższa kara. Prokuratura chce także by oskarżeni zostali zobowiązani także do naprawienia szkody. Ponadto trzej oskarżeni mają zapłacić po 5 tys. zł grzywny, jedna urzędniczka 3 tysiące. Zbudowana ponad sześć lat temu na wysypisku śmieci w podbiałostockich Hryniewiczach oczyszczalnia nie działa do dziś, choć za inwestycję zapłacono. Prokuratura uznała, że w tej sytuacji doszło do wyrządzenia "szkody wielkich rozmiarów" w majątku gminy. Jak mówiła w swojej mowie końcowej prokurator Alina Danilewicz wina oskarżonych jest w ocenie prokuratury bezsporna. - Faktem niezaprzeczalnym jest, że oczyszczalnia w takim kształcie jak zakładano nie funkcjonuje i w zasadzie nigdy nie funkcjonowała, a przede wszystkim jej realizacja nie została zakończona w zakreślonych w umowach terminach - mówiła prokurator. Dlatego - podkreśliła - sprawdzano, czy osoby odpowiedzialne za realizację inwestycji wypełniły swoje obowiązki wynikające z nadzoru nad nią. - Analiza zebranego materiału dowodowego jednoznacznie wskazuje na to, że oskarżeni swoich obowiązków w tym zakresie nie dopełnili - dodała prokurator. Danilewicz mówiła, że oskarżeni decydowali o płaceniu firmie, która budowała oczyszczalnię, mimo że w trakcie budowy było wiadomo, iż oczyszczalnia może nie funkcjonować prawidłowo i może nie osiągnąć zakładanej wydajności. Prokurator argumentowała, że za winą oskarżonych przemawiają dwie spójne opinie biegłych. Podkreślała, że oskarżeni przez niedopełnienie ciążących na nich obowiązków związanych z realizacją inwestycji "wyrządzili gminie Białystok szkodę majątkową w wielkich rozmiarach", a była nią kwota kar umownych, jakie powinien zapłacić wykonawca za nieoddanie obiektu w terminie i nie oddanie do użytku prawidłowo działających urządzeń w oczyszczalni. Obrońcy i sami oskarżeni wnieśli o uniewinnienie. Pełnomocnik byłych wiceprezydenta i członka zarządu miasta podkreślał, że nie można mówić o wyrządzeniu gminie szkody majątkowej, skoro nawet sama gmina takiej szkody nie zgłasza, a jej przedstawiciel nie występuje w procesie jako strona poszkodowana. Podkreślał także, że jeden z dokumentów badany przez biegłego dotyczącego kar umownych, na podstawie którego była szacowana wartość uszczerbku poniesionego przez gminę nie jest podpisany, nie może więc stanowić takiej podstawy. Argumentował też, że kary umowne nie są szkodą, a jedynie odszkodowaniem za realizację, którego można dochodzić na drodze cywilno-prawnej, a gmina Białystok tego nie robi.