Wszyscy oskarżeni wnoszą o uniewinnienie. Ich obrońcy argumentują, że nie ma dowodów na popełnienie takiego przestępstwa, o jakim mówi prokuratura. Oskarżeni to b. dyrektor generalny Lasów Państwowych Andrzej M. b. główny analityk dyrekcji generalnej Lasów, a także byli: dyrektor, wicedyrektor oraz naczelnik wydziału marketingu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku uznała, że w 2007 roku jako funkcjonariusze publiczni przekroczyli uprawnienia służbowe w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inną osobę "w zakresie dotyczącym sprzedaży drewna w trybie niezgodnym z obowiązującymi przepisami". Na przełomie 2006-2007 roku dwie firmy, reprezentowane przez jedną osobę, skarżyły się, że mają niedobór surowca kupionego podczas otwartego konkursu cenowego na specjalnej witrynie internetowej. Spółki groziły akcją protestacyjną przed siedzibami dyrekcji Lasów Państwowych i słaniem listów m.in. do premiera. Po tych skargach spółkom stworzono możliwość nabycia 50 tys. metrów sześciennych drewna "w trybie niekonkurencyjnym". Był to tzw. tryb ekspercki, z pominięciem rokowań internetowych. Kupiły w ten sposób ponad 37 tys. metrów sześć, a drewno pochodziło z różnych źródeł, m.in. ze zwiększonej wycinki drewna. Początkowo śledztwo było prowadzone ws. niegospodarności. Biegłym nie udało się jednak ustalić, jaką konkretną, wymierną korzyść miałby uzyskać właściciel tych firm, które nabyły drewno, dlatego postawione zarzuty dotyczą jedynie przestępstw urzędniczych. Jak mówiła w mowie końcowej prokurator Alicja Derpołow z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, te dwie spółki były jedynymi firmami, które dostały możliwość zakupu drewna w tym trybie i po takiej cenie - niższej niż uzyskiwana wówczas w aukcjach internetowych. Mówiła, że wiele innych firm też miało problemy z pozyskaniem surowca, ale nie groziły akcjami protestacyjnymi a możliwości takiego zakupu nie dostały. Prokuratura uznała, że wszyscy oskarżeni popełnili zarzucane im przestępstwa i działali na szkodę interesu publicznego, określanego jako utrata zaufania "poprzez możliwość powstania przeświadczenia, że organy państwowe działają wbrew obowiązującym przepisom prawa". Jeden z obrońców mówił, że trzeba było wprowadzić tzw. tryb ekspercki, bo zabrakło drewna na rynku. - Ta okoliczność nie jest niczym nadzwyczajnym dla ludzi fachowych, jest być może jakąś głęboką tajemnicą dla osób, które na co dzień nie zajmują się handlem drewnem - mówił adwokat.