To proces jednego z czterech uczestników napadu z grudnia 2005 roku, gdy zginął - pobity kijami i pchnięty kilka razy nożem - 19-letni Adrian. Trzech sprawców, jego rówieśników, odsiaduje już kary więzienia od 13 do 25 lat. Czwarty, Jarosław O., ukrywał się we Francji, zatrzymany został dopiero wiosną tego roku. Sąd okręgowy przesłuchał w piątek ostatnich świadków w procesie tego oskarżonego. Wśród nich 23-latka, który w dniu zdarzenia pełnił rolę kierowcy i zawiózł napastników na osiedle, gdzie mieszkał Adrian. W głównym procesie w tej sprawie chłopak został oskarżony o pomocnictwo i skazany na karę więzienia w zawieszeniu. W piątek przed sądem całkowicie zmienił wcześniejsze swoje zeznania. Mówił np., że zna oskarżonego Jarosława O. z siłowni (ale nie mógł sobie przypomnieć której) i że feralnego dnia miał się z nim spotkać, by od niego kupić odżywki. Kiedy jednak oskarżony złożył oświadczenie, iż w tym dniu chłopaka widział po raz pierwszy w życiu i nigdy nie chodził z nim na siłownię, a sąd odczytał jego zeznania i wyjaśnienia (gdy już postawiono mu zarzuty) sprzed kilku lat, przyznał że zmyślił całą historię. Dopytywany przez sąd i obrońców, nie potrafił jasno wytłumaczyć, dlaczego to zrobił. Mówił, że przeczytał o siłowni i odżywkach w prasie, w relacjach z pierwszych rozpraw w procesie. Potem potwierdził, że prawdziwa jest wersja o tym, że z jednym ze sprawców umówił się na transport, ale do końca nie wiedział, o co chodzi. - To dla mnie było pewne, że oni go zabili - zeznawał kilka lat temu. Mówił tak, gdy dowiedział się od innych osób, że Adrian (znał go ze szkoły) zmarł po pobiciu. Na wniosek obrońców sąd zdecydował w piątek o powołaniu biegłego, który ma zbadać twardy dysk komputera oskarżonego Jarosława O. Okazało się bowiem, że dysk został zatrzymany przez policję, ale nie był do tej pory przebadany. Kolejna rozprawa odbędzie się w połowie stycznia. Niewykluczone, że wówczas proces się zakończy. Śmiertelnie pobity Adrian był liderem grupy zwanej pretorianami, napastnicy należeli do subkultury skinów, ale wszyscy kibicowali tej samej drużynie piłkarskiej: Jagiellonii Białystok. Powodem napaści były nieporozumienia między dwoma zwaśnionymi grupami. Jarosław O. do zarzutu współudziału w zabójstwie się nie przyznaje, choć nie zaprzecza, iż był na miejscu zbrodni. Na początku procesu zaprzeczył przed sądem, by należał do jakiejkolwiek grupy kibiców Jagiellonii, subkultury lub utożsamiał się z nią.