Wypadek miał miejsce w połowie listopada 2010 roku niedaleko tunelu, który łączy dwie części Białegostoku. Jeden skład - z 32 cysternami z substancjami ropopochodnymi, w tym m.in. olejem napędowym - jechał w kierunku miasta, drugi - pociąg towarowy z wagonami ze złomem i kilkoma cysternami z propan butanem - z Białegostoku. W wyniku zderzenia doszło do wielkiego pożaru; akcja gaśnicza trwała kilka godzin, potem jeszcze przez kilka dni torowisko w tym miejscu było nieczynne. Nikt nie doznał obrażeń. Już w dzień po wypadku prokuratura postawiła maszynistom pociągu z cysternami zarzut nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu kolejowym. Z zakończeniem śledztwa czekała jednak do finału prac Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Jak powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub, prowadzący śledztwo zapozna się teraz z raportem opublikowanym przez komisję i od wniosków z tego dokumentu uzależnia dalsze czynności w sprawie. Na razie śledztwo zostało formalnie przedłużone do 8 lutego. W ocenie komisji, maszyniści pociągu z cysternami nie zatrzymali pociągu przed semaforem wskazującym sygnał "stój", co było niezgodne z instrukcjami dla maszynistów. Błąd wynikał z tego, że nie obserwowali urządzeń (tzw. tarczy ostrzegawczej) odnoszących się do wskazań semafora, wobec czego nie zahamowali pociągu po minięciu tej tarczy.