W wypadku 30 września 2005 roku zginęło 13 osób, w tym dziesięcioro maturzystów jadących na pielgrzymkę z Białegostoku do Częstochowy. W związku z oczekiwaniem na tę opinię, śledztwo zostało po raz kolejny przedłużone, tym razem do końca marca - poinformowała w środę prok. Beata Michalczuk z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Prokuratura nie jest w stanie ocenić, czy do tego czasu opinię uzyska oraz czy nie będzie kolejnych wniosków dowodowych w sprawie. Dotąd nikomu nie postawiono zarzutów dotyczących bezpośrednio wypadku. Biegli stwierdzili bowiem, że doprowadził do niego kierowca autokaru, który niezgodnie z przepisami wyprzedzał inny, nieustalony samochód. Podobnie jak jego zmiennik, a także kierowca lawety, w którą autokar uderzył, zginął on w wypadku. Wśród licznych specjalistycznych opinii zebranych w śledztwie, są m.in. dwie opinie z zakresu pożarnictwa, z których wynika, że przyczyną pożaru autokaru było zderzenie pojazdów o dużej masie, co wywołało łuk elektryczny i zapłon paliwa. Autokar był sprawny. W grudniu do sądu trafił akt oskarżenia obejmujący wątki pośrednio związane z wypadkiem, wyłączone z głównej sprawy. Oskarżonych jest 10 osób, m.in. lekarka uprawniona do badań profilaktycznych kierowców. Zarzucono jej nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy drogowej, bo wydała kierowcy firmy turystycznej, która zapewniała uczniom transport do Częstochowy, zaświadczenie o braku przeciwwskazań zdrowotnych do pracy, gdy w rzeczywistości takie przeciwwskazania były. Uznali to biegli z zakresu medycyny pracy. Sąd zajmie się też nieprawidłowościami w dokumentach w firmie turystycznej, m.in. ewidencją czasu pracy kierowców. Prokuratura zebrała materiały dotyczące 260 takich przypadków. Zarzuty w sprawie postawiono też specjalistom BHP, którzy przeprowadzali kontrolę powypadkową w biurze turystycznym i nie dopatrzyli się uchybień w dokumentach dotyczących stanu zdrowia kierowców (chodziło o ważność ich badań). W głównym wątku śledztwa zarzuty postawiono współwłaścicielom firmy turystycznej. Są podejrzani o "sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej" poprzez dopuszczenie do pracy kierowców bez skierowania ich na badania, które stwierdziłyby brak przeciwwskazań do takiej pracy.