To wnioski dowodowe byłego prezesa agencji Władysława Ł. Chodzi o przesłuchanie m.in. byłego wiceprezesa ARR, jednego z dyrektorów w centrali tej instytucji, odpowiedzialnego m.in. za procedury rekrutacji pracowników. Świadkiem ma być także b. dyrektor oddziału ARR w Bydgoszczy, który kilka lat temu stracił pracę po dziennikarskiej prowokacji dotyczącej możliwości zatrudnienia "po znajomości". Sąd w Białymstoku od wielu miesięcy próbuje wyjaśnić, czy byli prezesi ARR: Władysław Ł. oraz Bogdan T. wydawali polecenia zatrudniania lub zwalniania konkretnych osób w ARR, czym - w ocenie Prokuratury Okręgowej w Białymstoku - przekroczyli uprawnienia. Obaj nie przyznają się do zarzutów. Polecenia miały być wydawane w 2008 roku ówczesnemu dyrektorowi oddziału ARR w Białymstoku Andrzejowi S. Według prokuratury, chodzi o zatrudnianie oraz zwalnianie osób przez prezesów "wbrew zasadom określonym w ustawie o Agencji Rynku Rolnego i organizacji rynków rolnych", która przewiduje, iż nabór kandydatów do zatrudnienia na wolne stanowiska pracy "jest otwarty i konkurencyjny". W piątek sąd przesłuchał w charakterze świadka b. doradcę ministra rolnictwa (w latach 2007-2009). Zapewniał, że na nikogo nie naciskał w sprawie zatrudnienia kobiety w oddziale ARR w Białymstoku. Przyznał, że zadzwonił do zastępcy dyrektora tego oddziału i pytał, że możliwe jest przedłużenie umowy o pracę tej osobie, z czasu określonego, na nieokreślony. Zapewniał, że chodziło jedynie o przysługę i że na nikogo nie naciskał i że także na nim nikt nie wywierał presji, by tę sprawę załatwił. Dodał też, że kobiecie nie przedłużono umowy i straciła pracę w ARR. Mówił też, że nie pamięta, kto go prosił o taką pomoc. Prokuratura prowadziła śledztwo dotyczące zatrudniania w ARR wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Zarzuty wysokim urzędnikom agencji postawiono w kwietniu 2009 roku. Postępowanie zaczęło się od zawiadomienia złożonego do CBA przez byłego już dyrektora podlaskiego oddziału ARR Andrzeja S. Zawiadomił on Biuro, że był naciskany w sprawie zatrudniania osób, które - jego zdaniem - nie miały stosownych kompetencji. S. był jednym z "bohaterów" prowokacji dziennikarzy programu TVN "Teraz my", którzy jesienią 2008 r. pokazali, że w bydgoskim i białostockim oddziale ARR można załatwić pracę, powołując się w rozmowie telefonicznej na znajomości w resorcie rolnictwa. Przed miesiącem zakończył się proces Andrzeja S., oskarżonego o przekroczenie uprawnień przy konkursach dotyczących zatrudnienia dwóch osób. W pierwszej instancji postępowanie zostało warunkowo umorzone. To wyrok zgodny z wnioskiem prokuratury, ale nie wiadomo, czy sam oskarżony nie złoży apelacji.