Świadek zeznawał przed Sądem Rejonowym w Białymstoku w procesie lekarza Marka K., który jest oskarżony o branie łapówek od jednej z firm farmaceutycznych, w zamian za pomoc w korzystnych dla niej rozstrzygnięciach przetargów. Prokuratura Okręgowa w Radomiu, która prowadzi wielowątkowe śledztwo dotyczące korupcji w służbie zdrowia, oskarżyła ginekologa o przyjęcie w latach 2001-2003 w sumie ok. 40 tys. zł. Oskarżony lekarz, który był wówczas ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala wojewódzkiego w Białymstoku (teraz ma prywatną praktykę i jest wykładowcą akademickim), miał je dostać zarówno w gotówce na konto bankowe za - zdaniem śledczych - fikcyjne umowy zlecenia dotyczące szkoleń lub wykładów, a także w formie sponsoringu drogich wyjazdów na zagraniczne konferencje medyczne. Zeznający w piątek świadek, były dyrektor handlowy koncernu, który w czasie objętym zarzutami nadzorował przedstawicieli medycznych w firmie (mówił w sądzie, że nadzór ten dotyczył 500 placówek medycznych w Polsce), sam ma zarzuty postawione w śledztwie prowadzonym w Radomiu. Niektóre z nich są związane z zarzutami wobec białostockiego ginekologa. Świadek przez pół roku przebywał w areszcie, w międzyczasie - w zamian za łagodniejszą karę - zdecydował się na współpracę z prokuraturą. Świadek mówił, że od swego bezpośredniego podwładnego - kierownika sprzedaży - dowiedział się, że oskarżony Marek K. "jest zainteresowany" rozwijaniem konkretnej metody leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu przy użyciu produktu, który w swojej ofercie ma koncern i "będzie wspierał firmę w uzyskaniu zamówienia na te produkty". Podwładny miał też powiedzieć świadkowi, że w zamian za to firma "będzie musiała się w jakiś sposób odwdzięczyć za tego rodzaju przychylność". Świadek osobiście nie miał w tej sprawie kontaktu z oskarżonym. Mówił, że faktycznie z kliniki, w której pracował oskarżony ginekolog, "dość regularnie napływały zamówienia" na wspomniane produkty. Nie pamiętał jednak, czy formą korzyści majątkowej ze strony firmy było sponsorowanie lekarzowi zjazdów zagranicznych czy też zawieranie fikcyjnych umów zlecenia czy umów o dzieło. Świadek mówił, że poznał oskarżonego na zjeździe w Finlandii, który kilkunastu polskim ginekologom i urologom sponsorowała jego firma medyczna. Na tym zjeździe oskarżony miał się zainteresować urządzeniem produkowanym przez koncern służącym do wykonywania biopsji piersi. Taki sprzęt został potem zakupiony przez szpital, a oskarżony miał również - jak mówił świadek -"wspierać" ten zakup i miał być z nim uzgadniany sposób tego wsparcia. Po dostarczeniu sprzętu podwładny miał też mówić do świadka, że "należałoby odwdzięczyć" się lekarzowi. Tym razem również nie pamiętał, jaka była ta forma wdzięczności: czy to był sponsorowany wyjazd czy też pieniądze z fikcyjnych umów. Obrona oskarżonego lekarza zarzucała świadkowi wybiórczą pamięć. Obrońca był zdziwiony na przykład tym, że świadek pamiętał wiele szczegółów z lat 2000-2002, a mówił, że nie pamięta ile zarzutów ma postawionych przez prokuraturę. Pytany przez obronę czy to prawda, że w czasie objętym zarzutami jego firma medyczna była jedynym dostawcą, oferentem konkretnych materiałów: specjalnych nici chirurgicznych oraz produktu używanego do leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu przyznał, że tak właśnie było. Oskarżony nie przyznaje się do zarzutów. Na początku procesu, w lutym, odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania stron, zapowiedział, że zrobi to w dalszej części procesu. W śledztwie w pierwszych wyjaśnieniach przyznał się i wyjaśniał, jaki charakter miały jego kontakty z firmą farmaceutyczną. Potem mówił jednak, że zakupów sprzętu nie uzależniał od pieniędzy i tego "nie akceptował". Mówił też, iż produkty tego koncernu medycznego były takiej jakości i były na tyle potrzebne, że i tak występowałby do dyrektora szpitala o ich zakup. Sprawa białostockiego ginekologa to część wielowątkowego śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Radomiu, dotyczącego korupcji w służbie zdrowia. Jak podawała w lutym ta prokuratura, wtedy zarzuty postawiono 104 osobom z placówek medycznych w całym kraju, z czego wobec 42 skierowano do sądów akty oskarżenia. Postępowanie, obecnie bardzo obszerne, zaczęło się od śledztwa wobec jednego z radomskich lekarzy, podejrzanego o przyjmowanie łapówek od pacjentów. Wówczas pojawił się też wątek dotyczący przetargów na sprzęt medyczny. Do przypadków korupcji miało dochodzić w latach 2001-2006. Pieniądze, według śledczych, przyjmowały osoby pełniące funkcje publiczne w placówkach służby zdrowia na terenie całego kraju w zamian za ustawianie przetargów na zakup sprzętu.