Około 60 pracowników kolei od ósmej rano na dwie godziny i dwadzieścia minut zablokowało ruch kolejowy. Pociągi nie mogły wyjechać i wjechać na stację PKP w Białymstoku. Te, które miały odjechać z Białegostoku o godz. 8, odjechały wcześniej. Pasażerowie byli informowani przez megafony na dworcu o utrudnieniach i komunikacji zastępczej. Protest spowodował opóźnienia 15 pociągów, m.in. do Szestokai na Litwie i do Warszawy. Pasażerowie musieli czekać na podróż albo w poczekalni, albo w pociągach, które stały na bocznicach. Np. pociąg z Białegostoku do Krakowa czekał na podróżnych w Łapach, gdzie zostali dowiezieni z Białegostoku autokarem. Pasażerowie pociągów do miejscowości w pobliżu Białegostoku mieli zapewniony transport autobusami. Jak poinformowano w kasie biletowej w Białymstoku, autobusy podstawiono dla pasażerów do Niewodnicy i Łap. Nie zdarzyły się przypadki, by ludzie oddawali bilety. Głównym postulatem pracowników kolei w Białymstoku jest podwyżka płac o 200 zł netto dla wszystkich pracowników - to o 50 zł więcej niż w negocjacjach ze spółką domagały się związki zawodowe. - Chcemy po dwieście złotych dla wszystkich grup zawodowych - powiedział Grzegorz Janczyło ze Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu w Białymstoku. Jak poinformował rzecznik prasowy PKP PLK Krzysztof Łańcucki, możliwa jest podwyżka w kwocie 106 zł netto dla pracowników w całym kraju. Według niego wyższa kwota nie jest możliwa, bo w funduszu wynagrodzeń trzeba by znaleźć wówczas dodatkowe 30 mln zł. Negocjacje płacowe w PKP PLK rozpoczęły się pod koniec 2009 roku. W poniedziałek zostały przerwane, gdyż strony nie doszły do porozumienia. Białystok to trzecie miasto po Wrocławiu i Koluszkach, gdzie doszło do strajku pracowników PLK. Jak poinformował Łańcucki, w woj. podlaskim spółka zatrudnia ok. 1000 osób.