W połowie września Sąd Apelacyjny w Białymstoku orzeczenie sądu pierwszej instancji w tym zakresie utrzymał w mocy i prawomocnie zasądził Tomaszowi Hirnle 70 tys. zł zadośćuczynienia i 20 tys. zł odszkodowania. Jednak, co do wyższej kwoty odszkodowania zdecydował, że Sąd Okręgowy w Białymstoku tą kwestią musi zająć się jeszcze raz. Tomasz Hirnle chce bowiem za utracone zarobki o ponad 274 tys. zł odszkodowania więcej, niż zasądził sąd pierwszej instancji. Jak poinformowała rzecznik białostockiego sądu apelacyjnego, sędzia Magdalena Pankowiec, prokuratura chce kasacji utrzymanej w mocy części orzeczenia. Zarzuca sądowi apelacyjnemu, iż nie uwzględnił zarzutu przedawnienia roszczenia. Prokurator zwracał na to uwagę konsekwentnie przed sądami obu instancji. Chodziło o to, że lekarz spóźnił się ze złożeniem wniosku. Miał na to rok, spóźnił się o dwa tygodnie. Oba sądy przyznały, że do przekroczenia terminu doszło, ale nie uznały tego za przesłankę do oddalenia wniosku o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał nawet, że podniesienie tego zarzutu przez prokuratora było "nadużyciem prawa". Sąd odwołał się do "elementarnego poczucia sprawiedliwości", bo aresztowany na 50 dni lekarz bezsprzecznie poniósł szkodę i przywołał również stosowne orzeczenie Sądu Najwyższego. Sąd odwołał się także do orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jak powiedziała sędzia Pankowiec, prokurator w kasacji argumentuje, iż "nie ma żadnych przesłanek, które pozbawiałyby go możliwości skutecznego skorzystania z zarzutu przedawnienia". Stwierdza też m. in., do czego odwoływał się też przed sądami obu instancji, że Hirnle miał dwóch adwokatów, którzy powinni byli dopilnować terminów. Dlatego, w jego ocenie, nie było żadnych szczególnych okoliczności, które sprawiły, że należało wniosek złożony po terminie uwzględnić. Kasacja prokuratora wpłynęła do sądu apelacyjnego ostatniego dnia października, stamtąd trafi do Sądu Najwyższego. Akta sprawy są obecnie w Sądzie Okręgowym w Białymstoku, który ponownie zajmie się sprawą odszkodowania. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. W 2005 roku Tomasz Hirnle został zatrzymany w wyniku policyjnej prowokacji i trafił na prawie dwa miesiące do aresztu. Po dwóch procesach został prawomocnie uniewinniony od zarzutu przyjęcia 5 tys. zł łapówki. Potwierdził to Sąd Najwyższy. Okazało się, że za całą akcją stał podwładny lekarza, a dowody przeciwko Hirnle były zbierane niezgodnie z prawem.