Sąd orzekł też wobec oskarżonych obowiązek naprawienia szkód w całości. To surowsza kara niż chciała prokuratura, która domagała się naprawienia szkody w części, uznając, że inni oszuści są wciąż poszukiwani. Prokuratura chciała też dla skazanego na 5 lat nieco niższej kary, bo 4,5 roku więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. Samych skazanych na jego publikacji nie było (na początku śledztwa byli aresztowani, obecnie są na wolności), nie wiadomo na razie, czy złożą apelacje. Sąd przyjął, iż była to zorganizowana grupa przestępcza, działająca co najmniej od maja do lipca 2008 roku, której celem były oszustwa tzw. metodą na wnuczka. Grupa działała w różnych miastach Polski w identyczny sposób. Wytypowana z książki telefonicznej osoba, która - w ocenie przestępców - powinna być w podeszłym wieku, była przekonywana, że dzwoni np. jej wnuk, który ma pilną potrzebę finansową. Zmieniony głos, inny niż wnuka, rozmówca tłumaczył najczęściej chorobą. Potem mówił, że po pieniądze przyjdzie jego kolega. Starsi ludzie oddawali oszustom oszczędności wielu lat, likwidując nawet lokaty w bankach. Dopiero po fakcie sprawdzali, czy bliscy rzeczywiście wysyłali kogoś po pieniądze. Poszkodowani to m.in. mieszkańcy Białegostoku, Ostrowa Wielkopolskiego, Augustowa, Sanoka i Lublina. Przestępcy wpadli właśnie w Lublinie (jedna z kobiet, którą chcieli oszukać, zawiadomiła policję). W długim śledztwie udało się ustalić personalia czterech członków grupy. Trzech zatrzymano, czwarty poszukiwany jest listem gończym, nieustalona jest jeszcze jedna osoba, która miała być szefem grupy. Inni nazywali ją "bossem"; to on właśnie był najwyżej w hierarchii grupy, telefonicznie wydawał jej członkom polecenia. Poszukiwany listem gończym, znany z nazwiska przestępca, zajmował się m.in. płaceniem za noclegi i transport grupy, a także kierowaniem pozostałych pod wskazane adresy. Grupa posługiwała się telefonami na karty, a także łącznością telefoniczną przez operatorów zagranicznych, by maksymalnie utrudnić ich identyfikację. Dwaj ze skazanych przyznali się i złożyli wyjaśnienia. Ich sąd skazał na kary po 1,5 roku więzienia. Trzeciego na 5 lat więzienia, biorąc pod uwagę także to, iż to recydywista. To on zwerbował pozostałą dwójkę. To głęboko zdemoralizowana osoba i proces jej resocjalizacji możliwy jest tylko w zakładzie karnym, i to przez dłuższy czas - tak uzasadniał sąd karę wyższą, niż chciał oskarżyciel. Jak uzasadniał sędzia Sławomir Wołosik, przestępstwa miały bardzo wysoki stopień społecznej szkodliwości. Podkreślił, że skazani, osoby młode (obecnie mają 21-27 lat) dopuszczali się oszustw wobec starszych osób, wykorzystując ich ufność i miłość do osób najbliższych. - Wykorzystywali to, że ktoś inny chciał pomagać osobom dla siebie najbliższym i to, w jakim stanie zdrowia, psychicznym i fizycznym, te osoby się znajdowały - mówił sędzia. Zwrócił uwagę, że wielu z pokrzywdzonych straciło oszczędności swego życia, np. pieniądze odłożone na nagrobek. Oszustwa "na wnuczka" policja odnotowuje od wielu lat i uważa je za jeden z najpopularniejszych sposobów wyłudzania pieniędzy. Mimo apeli, akcji informacyjnych, przestępcy znajdują łatwowierne, starsze osoby, które dają się zwieść. Policjanci podkreślają, że sprawcy wykorzystują naiwność i dobre serce starszych ludzi. Zabierają im często oszczędności życia. Jednorazowo są to bowiem kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Policjanci apelują, by po takim telefonie, a przed przekazaniem pieniędzy, sprawdzić, czy rzeczywiście rozmawiali z osobą bliską, a nie z oszustem. W razie podejrzeń zawiadomić policję.