- Do domu wróciłam późno. Po drodze zatrzymałam się w Warszawie na badania antydopingowe, bo taki jest wymóg PZLA w przypadku rekordowych wyników. W karierze nie miałam zbyt wiele zaproszeń na kontrole, może pięć, sześć. Ostatni raz w lutym w Spale podczas halowych mistrzostw Polski, kiedy to wygrałam konkurs - powiedziała lekkoatletka, która w marcu skończyła 27 lat. Urodziła się w Bielsku Podlaskim i tam mieszkają jej rodzice - Wanda i Eugeniusz. - Wiedząc, że będę zmęczona podróżą, pofatygowali się do mnie, do Białegostoku. Nigdy nie przyjeżdżają z pustymi rękoma. Przywieźli sporo smakołyków, ale jeszcze ich nie rozpakowałam. Nie miałam kiedy. Wiem, że są słodkości, które uwielbiam, jednak muszę się ograniczać. Nie mogę bowiem przytyć - zaznaczyła absolwentka Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku. Dodała, że o rekordzie Polski rodzice dowiedzieli się od jej o dwa lata młodszej siostry. "Agnieszka, która jest stomatologiem, śledziła przebieg konkursu w internecie, i to ona poinformowała ojca oraz matkę, a także jeszcze młodszą siostrę, 19-letnią Kasię, maturzystkę" . Stepaniuk wspomniała, że cała jej rodzina jest prosportowa. "Ojciec i matka są wysocy, więc i córki są takiego wzrostu. Agnieszka grała w siatkówkę i skakała wzwyż, zanim na dobre poświęciła się pracy, natomiast Kasia nadal gra w siatkę". W niedzielę w Opolu podopieczna trenera Michała Lićwinko już w pierwszej próbie pokonała wysokość 1,99. Wcześniej zaliczyła 1,95. Tyle wynosi wskaźnik PZLA na sierpniowe mistrzostwa świata w Moskwie. Lekkoatletka Klubu Sportowego Podlasie Białystok przyznała, że nie spodziewała się aż tak dobrego wyniku, zwłaszcza, że pierwsze próby nie bardzo jej wychodziły. - Generalnie jestem optymistką. Dlatego mam nadzieję, ba, mocno w to wierzę, że mój rekordowy skok nie był skokiem Fortuny. Czy był idealny? Jeszcze nie wiem. Muszę z trenerem obejrzeć nagranie. Jego zdaniem poszłam trochę za bardzo na poprzeczkę, ale nie ma się co dziwić. To już była niesamowita wysokość. Czy musnęłam poprzeczkę? Chyba nie, w każdym razie nie poczułam, bym ją dotknęła - powiedziała Stepaniuk. Komu zadedykuje ten rekord? - Nie wiem, muszę się zastanowić, bo lista kandydatów jest długa. Na pewno wielkie podziękowania należą się mojemu trenerowi, Michałowi Lićwince. To on mnie zmobilizował po tych wszystkich problemach ze zdrowiem. Także wielkie dzięki dla moich rodziców, którzy zawsze wspierali mnie w trudnych momentach. Bardzo dziękuję również trenerowi Januszowi Kuczyńskiemu, z którym współpracowałam 10 lat. Nie zapomniałam o tym, że to przecież on nauczył mnie skakać - podkreśliła. Kolejne starty? - Na razie planujemy trochę odpuścić i skupić się na treningu. Moją menedżerką jest Niemka Vera Michallek i myślę, że zaproponuje mi jakieś fajne konkursy. Jednak na razie muszę się skupić na najważniejszych tegorocznych zawodach. Mam ostatnią szansę startu w Uniwersjadzie i chcę ją wykorzystać. 10 lipca w Kazaniu są eliminacje. A potem... Nie chcę zapeszać, więc dalej nie wybiegam - zaznaczyła zawodniczka, która po 29 latach odebrała Danucie Bułkowskiej rekord Polski ustanowiony 9 czerwca 1984 roku w niemieckiej miejscowości Woerrstadt wynikiem 1,97.