Janina Ochojska i towarzysząca jej grupa europosłów, m.in. Róża Thun, Łukasz Kohut, Kataliną Cseh i Fabienne Keller, chciała odwiedzić tereny nieopodal granicy z Białorusią. Chociaż formalnie obowiązujący tam stan wyjątkowy zakończył się, Sejm przegłosował we wtorek przepisy nadal zakazujące przebywania tam m.in. osobom, które nie są ich mieszkańcami. Tego samego dnia nowelizację ustawy podpisał prezydent Andrzej Duda. Wraz z politykami do przygranicznych rejonów udali się działacze społeczni i przedstawiciele organizacji pozarządowych. Jak dowiedziała się Interia, uczestników wyjazdu zatrzymała policja podczas "rutynowej kontroli". Europosłowie zostali wylegitymowani, a następnie zawróceni. Nie mogli więc dotrzeć do celu. - Rozmawialiśmy z komendantem Straży Granicznej o tym, dlaczego nie możemy przejechać dalej. Jako europosłowie zgłosiliśmy oficjalnie, że nie wpuszczono nas do "strefy", że jako dyplomaci nie możemy podróżować swobodnie po całym terenie Unii Europejskiej. Będziemy starać się, by sprawa miała dalszy bieg. Prawnicy złożą wniosek do Trybunału w Strasburgu - mówiła Ochojska w Polsat News. Żaryn: Takie działania mają negatywny wpływ na bezpieczeństwo Polski Do sprawy odniósł się Stanisław Żaryn, rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych. "Pierwszego dnia po wejściu w życie nowych zasad ochrony granicy z Białorusią niektórzy politycy znów ruszyli, by robić polityczne happeningi" - ocenił. Jego zdaniem takie działania, na jakie zdecydowała się Ochojska, "mają negatywny wpływ na bezpieczeństwo Polski i zdolność odpierania operacji hybrydowej przeciwko RP". Wcześniej mianem "politycznych happeningów" przedstawiciele obozu rządzącego określali m.in. pojawianie się na wysokości Usnarza Górnego polityków opozycji. Krytykowali m.in. zachowanie posła KO Franciszka Sterczewskiego, który uciekał przed funkcjonariuszami, próbując dostarczyć grupie koczujących migrantów żywność i pomoc humanitarną. Negatywnie oceniali również postawę Klaudii Jachiry oraz przedstawicieli Lewicy.