Winnicki zorganizował konferencję w Usnarzu Górnym, w miejscu naprzeciw którego - po stronie białoruskiej - przebywa grupa uchodźców z Afganistanu. Białoruskie służby pilnują, aby imigranci nie cofnęli się w głąb kraju, a polskie służby nie pozwalają im przejść na teren RP. Poseł wyraził przekonanie, że granica między Polską a Białorusią nie jest dobrze chroniona. - W wielu miejscach nie ma żadnych przeszkód naturalnych. Trzeba zbudować ogrodzenie ze względu na dywersyjny charakter działań Aleksandra Łukaszenki. (...) Trzeba, aby granica na całym odcinku była dobrze i skutecznie chroniona - oznajmił. Według Winnickiego, grupa uchodźców przebywająca na Białorusi nie powinna zostać wpuszczona do Polski. Podkreślił, że rząd powinien naciskać na władze białoruskie, aby zabrały ich w głąb kraju.Aby wywrzeć presję na białoruskich władzach zaproponował wprowadzenie dodatkowych sankcji wobec Białorusi, w tym zamknięcie Polski dla transportu białoruskiego.- Białoruski transport będzie miał o wiele ciężej, jeżeli Polska i Litwa zablokują granice. Moim zdaniem, kroki odwetowe i sankcje (powinna podjąć -red.) cała Unia Europejska, ale przede wszystkim Polska i Litwa - powiedział. Dodał, że Polska nie może ulec presji i szantażowi Aleksandra Łukaszenki.Winnicki z grupą działaczy konfederacji przyjechał - jak zaznaczył - aby podziękować za służbę Straży Granicznej i wojsku. - Jesteśmy w tym miejscu frontowym, miejscu, gdzie odbywa się walka o polskie granice, o polskie bezpieczeństwo i wobec ataków wobec funkcjonariuszy straży granicznej i żołnierzy Wojska Polskiego chcemy wyrazić im wdzięczność za to, że bronią naszego bezpieczeństwa, bronią polskich granic - powiedział. Dowódca straży granicznej nie przyjął bukietu róż, jednak i tak trafiły ona do zabezpieczającej granicę formacji. Działacze Konfederacji włożyli bukiet do ciężarówki.Kalina Czwarnóg z fundacji Ocalenie przekazała, że według informacji uzyskanych od uciekinierów, obecnie na granicy są 32 osoby z Afganistanu, w tym kobiety i nastoletnia dziewczyna. Jest z nimi również kot. Przyznała, że informacja o tym, że są Afgańczykami nie została oficjalnie zweryfikowana. Wskazała, że mówią w jednym z języków oficjalnie używanych w Afganistanie i deklarują, że są afgańskimi uchodźcami. "Chcą ochrony, chcą wejść do Polski" Dodała, że "wcześniej z nimi było jeszcze trzech mężczyzn, ale zaginęli w lesie i nie wiadomo, co się z nimi stało" - powiedziała. Doprecyzowała, że na samym początku grupa była jeszcze bardziej liczna. - Były kobiety i małe dzieci z Iraku, ale te osoby cofnęły się na Białoruś i nie wiadomo, gdzie są - oznajmiła.Podkreślił, że z rozmów z przebywającymi na granicy wynika, że "nie chcą się cofnąć na Białoruś". - Oni chcą ochrony, chcą wejść do Polski - powiedziała Czwarnóg. Przekazała, że fundacja ma kontakt z jednym z członków rodziny osoby, która obecnie przebywa na granicy. Nie ujawniła gdzie jest ta osoba. Premier: musimy chronić terytorium Rzeczypospolitej Polskiej O sytuację na granicy z Białorusią został zapytany podczas środowej konferencji w Kamieńcu Ząbkowickim premier Mateusz Morawiecki. - Co do uchodźców, którzy są wykorzystywani przez pana Łukaszenkę, mogę powiedzieć, że musimy chronić terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i oczywiście od nas musi zależeć, kogo my wpuszczamy, a kogo nie. Nie może być tak, aby szantaż pana Łukaszenki zmuszał nas do przyjmowania kogokolwiek - odpowiedział. - Poważne, suwerenne państwo chroni swoje granice zewnętrzne (...) w sukurs Straży Granicznej pojechało również wojsko, dziękuję żołnierzom, dziękuję Straży Granicznej za skuteczną ochronę naszej granicy wschodniej" - dodał premier. Od kilku dni media donoszą o grupie osób koczujących przy granicy polsko-białoruskiej. Zdaniem przedstawicieli rządu zwiększenie liczby cudzoziemców na granicy jest konsekwencją celowych działań prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki. Jak wskazała rzeczniczka Straży Granicznej, "rok temu na odcinku podlaskim zatrzymano 122 osoby, a w tym roku już około 780 cudzoziemców. Odnotowaliśmy też w tym roku ponad 2000 prób nielegalnego przekroczenia granicy".