W środę w siedzibie parku w Osowcu Twierdzy (podlaskie) odbyło się spotkanie informacyjne dla zainteresowanych dzierżawami. Jak poinformował wicedyrektor parku ds. ochrony ekosystemów Tadeusz Sidor, zainteresowanych dzierżawą jest wstępnie 13 podmiotów z całej Polski. Są to m.in. firmy pozyskujące biomasę, ale też tartaki, firmy handlujące drewnem czy okoliczni rolnicy indywidualni. Rolnicy w zamian za koszenie bagiennych łąk mogą dostawać unijne dopłaty, pozyskiwać biomasę, a przy tym chronić najcenniejsze gatunki ptaków. Dyrekcja parku podkreśla, że dzierżawy są jedynym sposobem na prowadzenie czynnej ochrony przyrody na dużą skalę - a ta w przypadku Biebrzy jest konieczna - tymczasem park nie ma na nią własnych środków, dlatego szuka nowych sposobów i rozwiązań. Wykaszanie jest niezbędne, by zatrzymać nad Biebrzą rzadkie gatunki ptaków wodno-błotnych, przede wszystkim wodniczkę, dla której BPN jest europejską ostoją. Dyrekcja BPN przyznaje, że oddawanie gruntów w dzierżawę, to nowy sposób na ochronę przyrody, którego na tak dużą skalę nie realizował dotąd żaden park narodowy w Polsce. Sidor ocenił, że "sprawa jest nowa, ryzykowna i niepewna", ale park chce się tego podjąć, bo - jak się wyraził - "potencjalne zyski wyglądają zachęcająco" i dla przyrody, i dla dzierżawców. Licytacja gruntów do dzierżawy odbędzie się za miesiąc. Wtedy będzie wiadomo, ile podmiotów odpowie na propozycje parku. Park wyliczył, że jeśliby została zaakceptowana finansowa propozycja parku, to z tytułu opłat dzierżawnych do Skarbu Państwa rocznie by wpłynęło ok. pół miliona złotych. Sidor podkreślił, że wykaszanie bagiennych łąk i usuwanie zakrzaczeń w trudnym terenie, jaki jest nad Biebrzą, to wyzwanie. Chodzi też o zmienne warunki wilgotnościowe na łąkach, które są różne w różnych latach. Sidor przyznał, że w wielu przypadkach park nie ma wiedzy o tym, jak wyglądają w rzeczywistości warunki na terenach wybranych do dzierżawy, bo nie są one zinwentaryzowane. Biebrzański Park Narodowy chroni też wodniczkę w ramach programu dofinansowanego z UE. Chodzi m.in. o wykup gruntów pod tzw. rezerwaty wodniczkowe. Sidor ocenił, że na razie w BPN wykupywanie "idzie opornie", bo rolnicy nie są tym zainteresowani ze względu na proponowane ceny za hektar (2,5-3 tys. zł). Problemem jest też to, że wiele działek ma nieuregulowaną kwestię własności, bo nie są załatwione sprawy spadkowe. Wielu właścicieli działek przebywa również poza granicami kraju. W tym roku w BPN ma być wykoszonych ok. 4 tys. hektarów bagiennych łąk. 800 ha wykasza sam park, resztę rolnicy. Około 400 rolników korzysta nad Biebrzą z unijnych dopłat środowiskowych za prowadzenie wykaszania. Biebrzański Park Narodowy to największy polski park narodowy. Powstał 15 lat temu, by chronić cenne przyrodniczo na skalę europejską i światową obszary bagienne i naturalne ekosystemy. Park ma powierzchnię ponad 59 tys. ha, z czego 15,5 tys. ha to obszary leśne, 25,5 tys. ha to bagna, 18,1 tys. ha to grunty rolne. BPN jest też polską ostoją łosia.