13-miesięczny Bolek zmarł na białaczkę w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Rodzice chłopca zarzucają lekarzom, że nie zrobili mu podstawowych badań, a zanim trafił do szpitala dwukrotnie był odsyłany do domu. - Śledczy potwierdzają, że doszło do narażenia życia dziecka - mówi szef Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Tadeusz Marek. Ich zdaniem, zabrakło dokładnej analizy stanu zdrowia chłopca poprzez niezlecenie odpowiednich badań, obserwacji dziecka w warunkach szpitalnych. - Te zaniechania doprowadziły do wzrostu stanu zagrożenia jego zdrowia - powiedział Tadeusz Marek. Podejrzani lekarze nie przyznają się do winy. Grozi im do roku więzienia. Rzecznik szpitala dziecięcego w Białymstoku, Eliza Bilewicz-Roszkowska nie chce komentować informacji z prokuratury. Przypomina jednak, że jeden z podejrzanych lekarzy już w szpitalu nie pracuje, bo sam się zwolnił, drugą osobę natomiast przeniesiono na inne stanowisko i ukarano ją naganą. W sprawie nie wypowiada się też ojciec chłopca. W rozmowie telefonicznej z Radiem Białystok powiedział jedynie, że postawione zarzuty dowodzą tego, że zdarzenie nie zostało zapomniane i kiedyś odpowiedzialni poniosą konsekwencje.