Niewykluczone, że w środę przez cały dzień mogą być też utrudnienia w ruchu pojazdów wokół dworca PKS. Rano strajkujący zablokowali czasowo ruch w tym miejscu, chodząc z transparentami przez przejścia dla pieszych i niewykluczone, że takie akcje będą co jakiś czas kontynuowali. Decyzję o strajku generalnym od wtorku podjął związek zawodowy kierowców PKS Białystok, w porozumieniu z zakładową Solidarnością. Bezpośrednim powodem jego ogłoszenia był brak reakcji marszałka województwa podlaskiego na prośbę protestujących związkowców o mediację z zarządem spółki PKS Białystok w ich sprawie. Samorząd województwa jest od kilku miesięcy właścicielem spółki. We wtorek nic nie dało jednak popołudniowe spotkanie protestujących i zarządu PKS Białystok z władzami samorządowymi województwa, które stoją na stanowisku, że konflikt może być rozwiązany tylko w spółce. Protest poparła podlaska Solidarność. W stanowisku prezydium zarządu Regionu Podlaskiego NSZZ Solidarność związek ocenił, że "tak zdecydowane formy protestu" są wynikiem "braku działania zarządu spółki oraz organu reprezentującego właściciela w kierunku rozwiązania zaistniałego w spółce konfliktu". Jednym z postulatów protestujących jest też przywrócenie do pracy związkowców zwolnionych dyscyplinarnie z powodu zbyt dużych norm zużycia paliwa w autobusach. Zarząd PKS Białystok twierdzi, że akcja protestacyjna jest nielegalna i uzasadnia to własnymi opiniami prawników. Takie stanowisko przedstawił też we wtorek zarządowi województwa podlaskiego. Przypomina, że zwolnienie kierowców było spowodowane przekroczeniem norm zużycia paliwa z sugestią, że dochodziło do przypadków jego kradzieży. Informuje, że zawiadomił też prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. PKS Białystok zatrudnia około 400 osób. W dwóch skonfliktowanych z zarządem PKS związkach: Związku Zawodowym Kierowców i Solidarności działa ok. 140 pracowników, przeważnie kierowców. Dziennie z usług spółki korzysta ok. 25 tys. pasażerów.