Proces o rekompensatę dla Basiewicza rozpoczął się w Sądzie Okręgowym w Suwałkach (Podlaskie). Basiewicz uważa, że Skarb Państwa powinien mu wypłacić 1,5 mln zł. Twierdzi, że władze komunistyczne, prześladując go i aresztując, zniszczyły mu młodość, życie rodzinne i karierę zawodową. Według znowelizowanej ustawy represjonowani, którzy trafili do aresztów lub ośrodków dla internowanych mogą ubiegać się o rekompensaty do 25 tys. złotych. Działacz związkowy najpierw został wyrzucony z pracy w milicji, a w grudniu 1981 roku internowany. W więzieniu w Białołęce spędził siedem miesięcy. Suwalski sąd odroczył sprawę Basiewicza, gdyż chce ustalić jakie warunki bytowe mieli w tamtym czasie więźniowie polityczni. Basiewicz dołączył jako dowód kasetę z reportażem o internowanych m.in. w Białołęce. Basiewicz uważa, że przewidziane ustawą 25 tys. zł rekompensaty "to śmieszne pieniądze", w porównaniu z tym, jakie straty ponieśli represjonowani. Zamierza w tej sprawie napisać list do premiera. Basiewicz znany jest także ze swej działalności w Obywatelskim Komitecie Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 roku. Komitet działał pod koniec lat 80. Według historyków i ustaleń komitetu, NKWD zatrzymało i wywiozło na Wschód przynajmniej 600 działaczy polskiego podziemia. Basiewicz mieszka obecnie u znajomego na wsi k. Szypliszk, po tym jak został eksmitowany z mieszkania, bo nie płacił czynszu. Twierdzi, że nie było go na to stać.