Zdołała ona opuścić płonący budynek i schroniła się u sąsiadów. Wezwana straż pożarna zdołała uratować część domu. Straty materialne oszacowano na 150 tys. zł, wartość uratowanego mienia na 500 tys. zł. Jak powiedział rzecznik prasowy podlaskich strażaków Marcin Janowski, ok. 1.00 w nocy jedna z firm ochroniarskich otrzymała sygnał z instalacji alarmowej domu objętego monitoringiem. Na miejscu okazało się, że w budynku wybuchł pożar a czujki pożarowe, urządzenia reagujące na dym, podłączone były do instalacji alarmowej i ją uruchomiły. Przebywająca w drewnianym budynku wciąż spała. Ochroniarze obudzili ją, kobieta schroniła się u sąsiadów. W tym czasie nadjechali strażacy i zaczęli gasić pożar. Budynek był mocno zadymiony. - Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że gdyby nie system alarmowy, kobieta nie zdołałaby opuścić budynku - dodał Janowski. Przyczyna pożaru nie jest na razie znana. Najprostsza czujka pożarowa, zasilana baterią, kosztuje już ok. 30-40 zł. Bardziej zaawansowane, z możliwością podłączenia do instalacji alarmowej, to koszt ok. 100 zł.