W piątek w Białymstoku odbyło się spotkanie z naukowcami z katedry inżynierii materiałowej i biomedycznej Politechniki Białostockiej. Jak mówiono na spotkaniu, to jedna z niewielu uczelni w kraju, która zajmuje się konstruowaniem protez. Prace nad budową protezy dla chłopca trwały pół roku. Dr Artur Bogucki, lekarz, kierownik zespołu konstruktorów, uważa, że efekty są znakomite. Dzięki temu dziecko może się bez problemu poruszać. Bogucki powiedział, że w Polsce dziecko z taką niepełnosprawnością (brak jednej z kończyn) rodzi się raz na dwa lata. Jednak - jak podkreślił - problem jest znaczny, bo firmy nie konstruują protez specjalnie dla małych dzieci. Te, które są na rynku, to zmniejszone wersje protez dla dorosłych. Lekarz powiedział, że nie spełniają one wymogów biomechanicznych dzieci, są sztywne i mali pacjenci często ich nie akceptują. To było wyzwanie Tak było w przypadku dwuletniego Maćka, który z taką protezą nie chciał chodzić. Bogucki powiedział, że inaczej było z protezą specjalnie dostosowaną do jego potrzeb. Chłopiec zaakceptował ją, zaczął też chodzić. Jednak po czterech miesiącach protezę było trzeba wymienić, bo zmienił się sposób chodzenia Maćka. Bogucki mówił też, że chłopcu będzie trzeba pomagać w kolejnych latach. Jak powiedział kierownik katedry inżynierii materiałowej i biomedycznej na PB prof. Jan Dąbrowski, skonstruowanie takiej protezy było wyzwaniem dla zespołu inżynierów i lekarzy, którzy przy tym pracowali. Musieli oni m.in. opracować sposób zginania się sztucznej nogi, układ, który będzie przypominał kolano. Wyzwaniem było też skonstruowanie stopy protezy. Dąbrowski dodał, że takie protezy dostosowane do potrzeb dzieci wymagają poważnych funduszy. Szacuje, że roczny koszt takich protez, w przypadku dziecka, które rośnie (co oznacza np. konieczność ich częstszej wymiany) nie powinien przekraczać 100 tys. zł.