Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Jak powiedziała w środę jej szefowa Urszula Sieńczyło, przestępstwa mają związek z przemytem papierosów. Prokuratura zastrzega jednak, że nie chodzi o przemyt na ogromną skalę i działalność jakiejś zorganizowanej grupy. - Każdy odpowiada za swój czyn, nie jest to żadna grupa. Śledztwo wymaga kontynuacji, weryfikacji zeznań podejrzanych, w związku z tym żadnych okoliczności popełnienia tych czynów nie mogę ujawnić - dodała prokurator Sieńczyło. Śledczy nie chcą mówić, m.in. o okresie i skali przestępstwa a także o tym, czy podejrzani się przyznali. Podejrzani celnicy mają od 25 do 39 lat, zatrzymano ich we wtorek rano w miejscach zamieszkania w Sokółce, Dąbrowie Białostockiej i Białymstoku. Po postawieniu zarzutów we wtorek i w środę, zastosowano wobec nich tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze: poręczenia majątkowe i zawieszenie w czynnościach służbowych. Rzecznik Izby Celnej w Białymstoku Maciej Czarnecki powiedział, że nawet gdyby nie zrobiła tego prokuratura, celnicy i tak zostaliby zawieszeni, bo wymagają tego przepisy. W tym czasie będą otrzymywali połowę wynagrodzenia. Zapewnia, że izba celna współpracowała z CBA przy wyjaśnieniu tej sprawy, ale nie wiedział, skąd był sygnał o przypadkach korupcji na drogowym przejściu granicznym w Kuźnicy. Na stałe pracuje tam 169 celników. Kolejna grupa niemal dziesięciu celników zostanie tam zatrudniona od 1 grudnia. Ma to związek nie tylko z zawieszeniem 7 podejrzanych, ale i końcem roku, gdy zwykle zwiększa się ruch towarowy.