25-letni oskarżony, wcześniej już karany za pobicia, nie przyznaje się do zarzutów. W pierwszym procesie został skazany na 2 lata i 8 miesięcy więzienia, ale sąd apelacyjny wyrok ten uchylił i nakazał sądowi pierwszej instancji jeszcze raz szczegółowo zbadać niektóre wątki sprawy. Do pobicia doszło w lutym ubiegłego roku. Czarnoskóry prezenter, od wielu lat mieszkający w Polsce, został zaczepiony na ulicy, gdy szedł do domu. Najpierw padły wyzwiska (m.in. "bambus", "czarnuch"), potem mężczyzna dostał cios pięścią w twarz, w okolice oka. Przed drugim ciosem zdołał się zasłonić, a gdy zaczął wołać o pomoc, napastnik uciekł. 24-letniego podejrzanego policja zatrzymała na podstawie portretu pamięciowego. Napadnięty rozpoznał go podczas okazania. W czasie śledztwa na policję zgłosił się jednak nastolatek, który twierdził, że to on był sprawcą ataku. Nie przekonał jednak ani prokuratury, ani sądu. W listopadzie ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał oskarżonego na 2 lata i 8 miesięcy więzienia. Ale po apelacji obrońcy wyrok został uchylony. Sąd odwoławczy uznał, że materiał dowodowy jest obszerny, ale budzi wątpliwości i nie jest możliwe jednoznaczne rozstrzygnięcie, czy to rzeczywiście oskarżony był sprawcą napadu. Sąd Okręgowy w Białymstoku zdecydował w poniedziałek o bezterminowym odroczeniu rozprawy, bo - zgodnie z zaleceniami sądu apelacyjnego - prokuratura musi zebrać dodatkowe dowody. Ma m.in. przygotować plan sytuacyjny z miejsca zdarzenia i dokładnie ustalić, o której godzinie zawiadomiono o przestępstwie policję. Pomocy specjalistów będzie wymagało kolejne zadania zlecone prokuraturze, czyli ustalenie, gdzie i kiedy w stacjach przekaźnikowych operatorów sieci komórkowych logowały się telefony osób, które dają alibi oskarżonemu.