Rozprawa apelacyjna zaplanowana jest na piątek. Sąd pierwszej instancji skazał oskarżonego na pół roku więzienia. Odwołania złożyły obie strony. Prokuratura chce surowszej kary: dwóch lat więzienia i podania wyroku do publicznej wiadomości; oskarżony i jego obrońca - uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i ponownego procesu, albo kary w zawieszeniu.Sprawa dotyczy znieważenia - z powodu przynależności narodowej - członków rodziny, której w maju 2013 roku próbowano podpalić mieszkanie na jednym z białostockich osiedli. Sprawców dotąd nie udało się ustalić. Sprawa podpalenia była głośna w całym kraju i zapoczątkowała nie tylko intensywniejsze działania organów ścigania w przypadkach przestępstw na tle rasistowskim, ale także akcje o charakterze społecznym, które miały pokazywać sprzeciw wobec aktów rasizmu i ksenofobii. W jednej z takich akcji wzięło udział polsko-hinduskie małżeństwo, czyli córka właścicieli podpalonego mieszkania i jej mąż. Adam Cz. twierdzi, że nikogo nie obraził Podstawą zarzutów postawionych 39-letniemu Adamowi Cz. był umieszczony w internecie film, w którym w obraźliwy sposób wypowiada się on o tym małżeństwie. Oskarżono go o publiczne znieważenie obywatela Indii z powodu jego przynależności narodowej. Według prokuratury Cz. nagrał i opublikował na trzech portalach film, w którym nawoływał również do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Drugi zarzut dotyczy publicznego znieważenia żony Hindusa, mieszkanki Białegostoku, również poprzez umieszczony w internecie film, w którym Adam Cz. stwierdził m.in., że kobieta jest "zdrajczynią białej rasy". Film nagrano w czerwcu 2013 roku na ulicy w Białymstoku, na tle plakatu jednej z gazet, która zorganizowała propagującą tolerancję kampanię pod hasłem "Białystok jest moim miastem". Plakat przedstawiał właśnie polsko-hinduskie małżeństwo. Dochodzenie w sprawie wszczęto na podstawie zawiadomienia złożonego przez pokrzywdzoną Polkę, ale równolegle do prokuratury trafiły także zawiadomienia prezydenta Białegostoku i trojga miejskich radnych. Ani w śledztwie, ani przed sądem Adam Cz. nie przyznał się. Uważa, że nie obraził nikogo i nie nawoływał do nienawiści na tle rasowym czy narodowościowym. Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał jednak, że wypowiedzi oskarżonego nie były przejawem wolności słowa, a miały znamiona nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym i rasowym. I skazał go na pół roku więzienia bez zawieszenia. Sąd przywoływał m.in. orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka dotyczące wolności słowa, w którym Trybunał podkreślał, że nie jest ona nieograniczona i nie może naruszać innych praw chronionych Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, np. do poszanowania życia prywatnego.