Sąd przesłuchuje dziś ostatnich świadków oraz biegłych psychologów i psychiatrów w procesie nauczycielki z Czarnej Białostockiej. Zdaniem specjalistów, kobieta nie planowała morderstwa. W gabinecie lekarskim musiało się jednak coś wydarzyć, co wzburzyło nauczycielkę, która sięgnęła po nóż i zaczęła nim uderzać chłopca. - Napięcie emocjonalne było tak silne, że wymykało się spod kontroli intelektualnej - mówił biegły podczas rozprawy. Prokurator i oskarżyciele posiłkowi zażądali dożywocia za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Według nich, w sprawie nie ma żadnych okoliczności łagodzących, a zabójstwo było zaplanowane i dokonane z premedytacją. O najwyższy wymiar kary poprosili też sąd rodzice zamordowanego chłopca. Obrońca Marioli M. chce zmiany kwalifikacji prawnej jej czynu i przyjęcia, że działała w afekcie, co miałoby wpływ na wysokość kary. Sama nauczycielka w swym ostatnim słowie mówiła, że jest jej wstyd, iż zawiodła zaufanie matki, ale i dzieci w szkole, dla których miała być przykładem. - Proszę o zrozumienie i możliwie najniższy wymiar kary. Przepraszam - powiedziała na koniec Mariola M. Wyrok w tej sprawie białostocki sąd ogłosi za tydzień. 11-letni Piotr został zamordowany w szkolnym gabinecie lekarskim w kwietniu ubiegłego roku. Zginął od kilkudziesięciu ciosów nożem. Oskarżona o to zabójstwo nauczycielka przyznała się do winy. Zaprzeczyła jednak, że motywem była chęć zemsty na ojcu chłopca, z którym miała romans.