- W związku z decyzją prokuratury czekamy na zamknięcie sprawy i akt oskarżenia, który spodziewamy się, że powstanie - powiedział w czwartek mecenas Ryszard Afeltowicz, jeden z obrońców Marleny W. W., żona jednego z braci skazanych za lincz we Włodowie ma kłopoty z powodu zeznań, jakie złożyła w czerwcu przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku. Kobieta sugerowała wówczas, że to nie jej mąż Tomasz i jego bracia Mirosław i Krzysztof zabili recydywistę Józefa C., ale że zrobił to jej ojciec. Zeznania te różniły się od tego, co mówiła w śledztwie. Zważywszy także na to, że przez cztery lata prowadzenia sprawy Marlena W. konsekwentnie odmawiała zeznań, a złożyła je dopiero w obliczu grożącej mężowi kary, sąd uznał, że kłamała i zawiadomił prokuraturę w Białymstoku o składaniu fałszywych zeznań. W październiku formalnie przedstawiono jej w tej sprawie zarzuty. Adwokaci Marleny W. chcieli, by prokuratura przesłuchała w śledztwie pięciu świadków. - Prokurator nam odmówił argumentując, że w sprawie tzw. linczu we Włodowie wszyscy wnioskowani przez nas świadkowie byli już przesłuchiwani, w związku z czym prokurator dołączy do akt sprawy kopie protokołów ich zeznań - powiedział Afeltowicz. Adwokat powiedział, że jest zbyt wcześnie, by mówić o zakończeniu śledztwa. - Prokurator zawiadomi nas, kiedy możemy się zapoznać z aktami sprawy, to jeszcze nie nastąpiło - dodał. Do linczu we Włodowie doszło 1 lipca 2005 roku. Z rąk sąsiadów zginął wówczas recydywista Józef C. Mieszkańcy wsi i skazani w tej sprawie przez kilka lat utrzymywali, że do linczu doszło ponieważ C. zagrażał wsi, biegał po ulicach z maczetą, ale Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że te tłumaczenia nie znajdują odzwierciedlenia w aktach sprawy. Sąd Apelacyjny potwierdził jednak, że w dniu linczu policja nie zareagowała właściwie na prośby mieszkańców Włodowa o interwencję i nie wysłała na czas radiowozu - odpowiedzialni za to dwaj funkcjonariusze zostali prawomocnie skazani na kary więzienia w zawieszeniu. Oskarżeni o zabójstwo Józefa C. trzej bracia W. z Włodowa zostali prawomocnie skazani na cztery lata więzienia. Sąd Okręgowy w Olsztynie zdecydował w poniedziałek, że jeden ze skazanych może odbywać wyrok - adwokaci zapowiedzieli zaskarżenie tej decyzji. Wobec jednego decyzja o odroczeniu wykonania kary nie zapadła, wobec trzeciego (męża Marleny W.) sąd odroczył odbywanie wyroku z powodów rodzinnych. Wszyscy bracia W. poprosili prezydenta Lecha Kaczyńskiego o ułaskawienie.