Śledczy złożyli taki wniosek, gdyż biegli psychologowie i psychiatrzy uznali, że jednorazowe badania to za mało do wydania opinii wobec podejrzanej. Dziewczyna od dwóch miesięcy przebywa w areszcie, aresztowany jest też jej o rok starszy partner. Na początku października oboje sami zgłosili się na policję, po nagłośnieniu w mediach informacji o znalezieniu zwłok dziecka. Zwłoki noworodka znalazł w zaroślach na białostockim osiedlu mężczyzna spacerujący tam z psem. Biegli ustalili, że noworodek, chłopczyk, urodził się żywy, ale został zamordowany. Dziewczynie postawiono zarzut zabójstwa nowo narodzonego dziecka. W ocenie śledczych, w oparciu o opinie biegłych i inne zebrane dowody, dziecko zostało uduszone przy użyciu gumki do włosów. Partnerowi 18-latki (ojcu dziecka) postawiono zarzuty zacierania śladów, co miało pomóc dziewczynie w uniknięciu odpowiedzialności karnej, niepowiadomienia organów ścigania o przestępstwie, ukrycia zwłok dziecka - najpierw we własnej piwnicy, a potem w zaroślach na osiedlu. Po postawieniu zarzutów prokuratura podawała, że podejrzana nie przyznaje się do zarzutów i twierdzi, że dziecko urodziło się martwe. Chłopak przyznał się do pomocy w zacieraniu śladów i ukryciu zwłok. Oboje podejrzani są białostoczanami, dziewczyna jest uczennicą liceum (jest pełnoletnia), na policję zgłosiła się ze swoimi rodzicami.